Rozdział 16 - What Now?
Serce podskoczyło mi do gardła a w myślach pojawiły się
najczarniejsze scenariusze. Co jeśli coś jej się stało? Dlaczego do cholery
pozwoliłem jej iść samej, wiedząc jak wygląda sytuacja?! Miałem świadomość, że
Dan jest nieobliczalny, ale nie sądziłem, że posunie się aż tak daleko.
Starałem się oczywiście odsunąć od siebie te myśli, jednak kłębiły się one w
mojej głowie. Sprawdziłem jeszcze raz wszystkie pokoje z nadzieją, że jednak
pominąłem któryś i ona się właśnie tam znajduje.
-Louis, dobrze że Cię widzę. Gdzie jest
Valerie, chciałbym z nią porozmawiać - z zamyślenia wyrwał mnie pan Crossley.
Cholera, co ja teraz mu powiem.
-Z tego co mi wiadomo Valerie.. Ona..
Bierze prysznic. Zejdzie jej pewnie długo, bo stwierdziła, że musi odreagować -
no Tomlinson, czasem potrafisz trochę ruszyć głową.
-Dobrze, przyjdę jeszcze do niej -
skinąłem tylko głową i patrzyłem jak jej ojciec oddala się do swojego pokoju.
Ogarnęła mnie panika. co z tego, że zyskałem na czasie, jak i tak nie skończy się
to dobrze, jeśli nie podejmę żadnych działań. Cholera, miałem ochotę
spoliczkować się sam za moją nieumyślność. Jestem tu, żeby się o nią troszczyć,
a pozwalam jej zniknąć. Gdyby jeszcze odbierała swój telefon.
Wyszedłem na taras, żeby zaczerpnąć trochę
świeżego powietrza. W takiej sytuacji trzeba trzeźwo myśleć. Kiedy tylko
wyszedłem oświeciło mnie, przecież ona może być właśnie z Harrym. Dlaczego ja
na to nie wpadłem?! Automatycznie wybrałem numer przyjaciela i z
niecierpliwością czekałem na to aż odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałem jego
głos po drugiej stronie.
-Wybacz stary, że tak długo, ale właśnie
wychodziłem spod prysznica, coś się stało?
-Właściwie, to jeśli Valerie jest z Tobą,
to nic się nie stało - powiedziałem w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Przykro mi, odjechałem od razu po
wyjściu, Val szła w stronę domu. Jak to jej nie ma? - spytał
zdenerwowany.
-Czekałem na nią, ale od kiedy wyszła z
Tobą jeszcze nie wróciła - odpowiedziałem.
-Podejrzewasz, gdzie ona może być? - w
jego głosie wyczułem nutkę zdenerwowania, jak i nadziei. Jestem tylko pewien,
że czuł się lepiej niż ja. Na pewno nie czuł sie niepotrzebny.
-Nie mam pojęcia, ale idę próbować zrobić
cokolwiek, nie mogę tak siedzieć w miejscu bezczynnie - stwierdziłem.
-Za 10 minut u Ciebie jestem, wymyślimy
coś razem.
-Nie ma mowy Harry, siedź tam gdzie jesteś
i czekaj na wiadomości ode mnie. Znajdę ją na pewno - powiedziałem i
rozłączyłem się. Nie chciałem angażować w to mojego przyjaciela. To ja
"zgubiłem" Valerie i to ja ją znajdę. Ruszyłem do środka aby iść po
klucze i jechać od razu do Red Drink Bar, bo gdzie indziej ona może być. Bałem
się tylko reakcji Dana. Nie mogłem pozwolić sobie na kolejną bójkę, szczególnie
kiedy pan Crossley jest w domu. Nagle usłyszałem szelest w kącie ogrodu. Był
prawie nie do wyłapania, jednak noc była podejrzanie spokojna, za spokojna.
Małymi krokami udałem się w stronę hałasu, starając się być jak najciszej,
jednak czułem, że przyśpieszone bicie mojego serca słychać z kilometra. Bałem
się, że spotkanie z Danem, albo chociaż z jego ludźmi nadejdzie dużo szybciej
niż myślałem. Nagle zarysowała się postać bardzo krucha i już wiedziałem, że
nie może to być żaden z tych przerośniętych pomocników Dana. Podbiegłem szybko
do dziewczyny, która była przemarznięta. Okryłem ją kurtką, ponieważ mi było
wystarczająco gorąco. Rozpierała mnie radość z tego, że Valerie się odnalazła.
-Zabierz mnie do domu - było jedynym co
powiedziała. Chwyciłem ją na ręce i najostrożniej jak tylko mogłem zaniosłem ją
do łóżka. Delikatnie ułożyłem ją na pościelach i obok niej położyłem piżamy i
dwa koce. Nie wiem gdzie ona się podziewała tak długo, ale byłem pewny, że dziś
już nic się nie dowiem.
-Zostań ze mną - szepnęła, jak tylko
opuszczałem jej pokój.
-Valerie, nie mogę, wiesz, że jest
tu Twój ojciec.
Uniosła się na łokciach i szukała mojej
sylwetki w ciemności. Kiedy tylko ja odnalazła powiedziała:
-Wiesz gdzie ja mam te jego zasady?
Najpierw wpaja mi to wszystko do głowy a na końcu i tak robi co chce. Zawsze
musi postawić na swoim.
Przemieściłem się na jej łóżko i usiadłem
na jego skraju.
-Valerie, wiesz, że nie możesz być na
niego zła tylko dlatego, że zakochał się.
-To nie jest zakochanie - powiedziała stanowczo.
-Byłaś kiedyś zakochana? - spytałem, nie
oczekując w ogóle odpowiedzi i od razu ciągnąłem dalej. - Człowiek potrafi
robić różne głupoty z miłości, więc nie rób mu wyrzutów, tylko pozwól cieszyć
się tym co ma.
-Mam co do niej złe przeczucia -
powiedziała, kładąc się.
-Uczymy się na błędach - wstałem, okryłem
ją kocem i teraz już pozwoliła mi odejść, nie zatrzymując mnie. - Nie rób mi
tak więcej, bo zaczynałem się już bać. Dobranoc.
***
Raz, dwa, trzy. Otworzyłem oczy z niemałą
trudnością. Tej nocy myślałem tylko co mogłoby się stać, gdyby poszła ona w
inne miejsce. Nie chodziło już o samą odpowiedzialność, tu chodziło o coś
więcej. Chodziło o Nią. Nie mogę dłużej dla niej pracować, wiedząc na jakie
niebezpieczeństwo ją narażam. Przede mną najtrudniejsza życiowa decyzja. Czy
potrafiłbym wytrzymać bez niej, wiedząc, że nie jestem jej do końca obojętny?
Ta praca miała być jak każda inna. Przychodzę tu, robię to co leży w zakresie
moich obowiązków i w końcu odchodzę bez żadnych sentymentów. Brawo Tomlinson,
jak zwykle coś w Twoim życiu nie idzie tak jak powinno.
Nagle z rozmyślań wyrwały mnie krzyki,
wciągnąłem koszulkę i pobiegłem sprawdzić co tak naprawdę się stało. Moim oczom
ukazała się Valerie, która ciskała rzeczami po swoim pokoju. W samym centrum
tego huraganu stał jej ojciec.
-Nie ma mowy, żeby ona tu została! Kim ona
do cholery jest, żeby wprowadzała się tu i jeszcze może panoszyła jako nowa
mamusia?!
-Valerie uspokój się kochanie. To tylko na
próbę, postaraj się ją przyjąć ciepło. To tylko tydzień.
-"Valerie, tego Ci nie wolno" hihihih"To
możesz" hihihi"Proszę zrób to i to" - przedrzeźniała dość
piskliwy głos Vanessy. Próbowałem powstrzymać się od śmiechu, ponieważ uznałem
to za wielce niestosowne. - Mam znosić to przez cały cholerny tydzień?!
-Nie musi być tak źle. Jesteście do siebie
bardzo podobne.
-Bo jesteśmy kobietami? To jest jedyne
podobieństwo między nami, zaufaj. A ja myślałam, że masz jeszcze trochę
szacunku do samego siebie.
-Teraz to przesadziłaś. Nie będziesz tak
mówić o moich wyborach...
-Zostaw mnie samą - przerwała mu. Jej oczy
zaszkliły się w niewiarygodnie szybkim tempie i posłała mi spojrzenie, że mam
jej pomóc.
-Przepraszam panie Crossley, nie chciałbym
przerywać, ale przyszedłem przypomnieć, że Valerie jest umówiona do kosmetyczki
za pół godziny.
-Dobrze, dokończymy tę rozmowę później -
jak tylko jej ojciec opuścił pomieszczenie dziewczyna zaczęła pakować wszystkie
swoje rzeczy w pośpiechu.
-Co ty wyprawiasz? - spytałem chwytając ją
za nadgarstki.
po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a ja czułem jak kuje mnie serce.
po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a ja czułem jak kuje mnie serce.
-Wyprowadzam się stąd i nic nie jest w
stanie zmienić mojej decyzji.
-Zachowujesz się jak naburmuszony dzieciak
- stwierdziłem stanowczo. Miałem szczerą nadzieję, że uda mi się skłonić ją do
zmiany decyzji.
-Nie będę tu przebywać kiedy ona będzie w
tym domu panoszyć się jak królowa - mówiła przez łzy, starając się wyrwać
dłonie z mojego uścisku. - Pomożesz mi? - dodała z nadzieją. Jej głos zadrżał a
ja nie mogłem wypowiedzieć ani słowa. Skinąłem tylko głową i rozluźniłem
zaciśnięte dłonie, dając jej możliwość dalszego pakowania. Źle czułem się z
tym, że jej pomagam, ale jeszcze gorzej czułbym się gdybym jej tej pomocy nie
okazał.
Po 20 minutach Valerie była już gotowa,
czego nie mogłem powiedzieć o sobie. Nie chciałem sprzeciwiać się jej ojcu,
jednak ona działała na mnie w trudny do wyjaśnienia sposób.
-Teraz jedziemy 'do kosmetyczki' - podkreśliła
- a potem po prostu zadzwonię do niego, ze nie wrócę do domu, dopóki ona tu
będzie.
-Nadal nie uważam, że to jest dobry
pomysł.
-Po prostu to zróbmy, nie myśl o
konsekwencjach, nie boję się ich.
-Ale ty jesteś odważna - powiedziałem sarkastycznie.
-Ha ha, zabawne bardzo.
-Jestem ciekaw tylko jak wytłumaczysz
ojcu, że do kosmetyczki jedziesz z ponad 30 kilową walizką? - zaśmiałem się na
to jak zabawnie musiało to zabrzmieć.
-Nie marudź tylko nieś - odgryzła się
krótko i ruszyła w stronę drzwi. To będzie ciężkie zadanie.
***
-Cześć Louis kochanie, co ty tu robisz? -
powiedziała Lottie jak tylko zobaczyła mnie w naszym wspólnym mieszkaniu, całując
mnie w policzek.
-W zasadzie to nie jestem sam - oznajmiłem
jej zakłopotany, przeczesując włosy ręką.
-Gdzie jest Harry i w co znowu ona się
wplątał? - spytała śmiejąc się.
-Tym razem to nie Styles - w tym momencie
do kuchni dumnym, pełnym gracji krokiem wkroczyła Valerie.
-Co ty na to, żeby została tu na tydzień?
- po minie Lottie widziałem, że była wielce rozbawiona. Mi nie było na tyle do śmiechu. Zadawałem sobie w głowie tylko jedno pytanie : "Co teraz?".
Hej, no co ty! Świetny rozdział i oczywiście cieszę się że dodałaś bo trochę się stesknilam za tym opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńDo następnego <3
Oj kochana.
OdpowiedzUsuńTrochę zdziwiłam się tym dziwnym położeniem Valerie, ale za tym kryje się chyba jakaś ciekawa historia. Na pewno tak - przecież to Ty.
Zdziwiła mnie również ta akcja w pokoju Val, nie wierzę w to, że jej ojciec ''zakochał się'' w tej botoksowej blond parówie. Vanessa nie może mieć czystych intencji, jak już wspominałam - widzę ją jak z KIMŚ obmyśla czarny scenariusz...
A wyprowadzka? Cóż, Tomlinson dobrze określił ją mianem ''naburmuszonego dzieciaka'', ale sądzę, że dobrze zrobi im tydzień bez ojca i jego nachalnej kochanki. Możemy tylko liczyć, że Coś się tam wydarzy :D
Rozdział wcale nie jest zły, jest dobry, a nawet powiem, że taki sobie :D jk.
Nie przejmuj się - każdy rozumie, że masz dużo spraw na głowie.
Ja i tak będę czekać :)
NO I WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARA DUPO ( ale coś jeszcze na ten temat potem )
NatalieHS
Super! Postaraj się szybko dodać kolejny! ^^ Ciekawe jak dalej potoczy się ta historia.... :D
OdpowiedzUsuńŚwietne !! Kocham to haha widać przerwy dobrze ci robią :* genialny rozdział ! ♥
OdpowiedzUsuńJejku, ale akcja, kocham to FF i już trochę za nim tęskniłam; czekam na kolejne, buźka :)
OdpowiedzUsuńAaaaaa! Nowy rozdział! Ale na początek... wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńAle będzie zabawa przez ten tydzień! Czyżby wyleja Tomlinsona z pracy za to, że ją "porwał" xdd