środa, 15 lipca 2015

Rozdział 20 - The Ones That Got Away

Witam! A więc po naprawdę długiej przerwie wróciłam z nową chęcią do pisania. Chociaż to źle powiedziane. Chęci były zawsze, był tylko chwilowy zastój weny oraz kompletny brak czasu. Koniec roku szkolnego, koncert 1D (♥!), no i praca, która tak naprawdę się jeszcze nie skończyła dla mnie w te wakacje. Nie chcę się tłumaczyć, bo to nie zrekompensuje mojej nieobecności, w zamian wpadam tu ze świeżutkim rozdziałem. 
Z tego miejsca chciałabym złożyć najlepsze życzenia urodzinowe, dla mojej przyjaciółki, którą większość z was na pewno kojarzy! Tutaj krótko, rozpiszę się osobiście, więc NatalieHS - gwiazdki z nieba Rybko :*
Mam nadzieję, że spodoba wam się nowy rozdział! Pozdrawiam :)

Rozdział 20 - The Ones That Got Away

Od zawsze najważniejsza była dla mnie moja rodzina. Byłam szczęśliwym dzieckiem, któremu niczego nie brakowało. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy moi rodzice poprosili abym przyszła do salonu bo muszą powiedzieć mi coś ważnego. Pamiętam jakby to było wczoraj jak cieszyłam się, że w końcu może będę miała rodzeństwo, o którym tak bardzo marzyłam. Rzeczywistość niestety okazała się mniej kolorowa, gdyż dokładnie 11 lat temu usłyszałam, że moja mama jest bardzo ciężko chora. Nie do końca to wtedy rozumiałam, sądziłam, że dostanie jakieś tabletki i wszystko będzie dobrze. Nie było tak. Pamiętam jak odwiedzałam ją w szpitalu i jak nie mogłam się doczekać aż w końcu wróci do domu. Nie doczekałam się. Pół roku później odbył się jej pogrzeb. Wówczas pierwszy i ostatni raz widziałam ojca we łzach, nigdy nie zapomnę tego widoku. Nie wierzyłam, że już nigdy jej nie zobaczę. Dla sześcioletniej dziewczynki było to jeszcze bardziej trudne do zrozumienia. Wtedy powoli zaczęłam tracić tatę. Zaczęło się od zakazu wchodzenia do ich sypialni. Sam przeniósł się na kanapę w salonie. Usunął również wszystkie zdjęcia mamy z widocznych miejsc i zabronił o niej wspominać. Później zaczęły się wyjazdy, pierwszy sukces jego filmu i przybycie Paula do pracy. Od tego czasu widywałam go bardzo rzadko, prawie zapominając jak wygląda jego twarz i jaki jest. Jedynie widząc go w telewizji mogłam być przy nim i wtedy bardzo się cieszyłam z jego sukcesów. Jednak jego nie było przy mnie. Tak utraciłam tatę, a zyskałam rekina biznesowego, który w ogóle nie interesuje się mną.
11 lat później usłyszałam że Paul odchodzi i zaczął powracać do mnie koszmar sprzed kilku lat. Nie chciałam tego do siebie przyjąć. Choć nie straciłam go na zawsze wiedziałam, że nie będziemy już się widywać tak często jak kiedyś. Paul stał się dla mnie rodziną, bliższą niż ktokolwiek inny. To z nim mogłam o wszystkim porozmawiać, to on zawsze mi pomagał i to on zawsze był obok mnie. Cieszyłam się, że w końcu będzie miał swoje dziecko, lecz nie potrafiłam pozwolić mu tak po prostu odejść. Było to egoistyczne, ale teraz rozumiem że każdy powinien mieć swoje życie i nie mogłam robić problemów o to, że Paul po tylu latach spędzonych ze mną próbuje w końcu wrócić do swojego życia i próby ułożenia go w jakiś sposób.
Teraz mam jego. Mojego prywatnego ochroniarza o niebieskich oczach, w których mogłabym zatracać się za każdym razem kiedy w nie patrzę. Myśl o utracie Louisa przeraża mnie bardziej niż cokolwiek inne na tym świecie. Za dużo osób ode mnie odeszło by i tym razem to się stało.
Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym go stracić.

 ***

-Może pora w końcu wrócić do domu? - spytałam patrząc na Louisa kiedy jedliśmy obiad. Przełknął kęs i spojrzał na mnie Mieszkaliśmy u Lottie prawie tydzień i nie chciałam już dłużej być jej ciężarem, choć do domu również nie chciałam wracać.
-Kochanie, wiesz, że to dla mnie nie problem - zaszczebiotała blondynka.
-Oczywiście, że wiem - posłałam jej serdeczny uśmiech. - Jednak wiem też, że nie mogę uciekać w nieskończoność. 
-Nie zatrzymam Cię, jeśli nie będziesz tego chciała. Wiedz tylko, że jeśli postanowisz zostać będzie mi naprawdę miło. Lou już dawno znudził się oglądaniem "Pamiętnika" ze mną.
Zaśmiałam się głośno. Naprawdę komiczne było, kiedy z Lottie płakałyśmy w smutnych momentach, na co Lou tylko przewracał oczami, śmiejąc się z nas.
-Przysięgam, jeszcze raz obejrzę ten film, a na dobre zakocham się w Goslingu - dodał zrezygnowany, na co tylko zachichotałyśmy. 
Po obiedzie udałam się do swojego pokoju by spakować rzeczy.
-To już postanowione? Wracamy do domu? - spytał Lou opierając się o framugę.
-Tak - odpowiedziałam zdecydowana. - Nie mogę przecież ciągle uciekać przed wszystkim. A jeśli ojciec dalej będzie z Vanessą to prędzej czy później ona się wprowadzi. Nie będę mogła wtedy mieszkać u Lottie, to byłoby niedorzeczne.
Nie odpowiedział nic tylko wpatrywał się w przestrzeń. Zastanawiałam się o czym teraz myśli, czasem tak ciężko było mi go odgadnąć. Po chwili ocknął się jakby wyrwany ze snu. 
-To widzimy się przy samochodzie za pół godziny - uśmiechnął się do mnie i ruszył w swoją stronę.
Myślałam o tym co teraz będzie jak wrócę do domu. Wiem tylko, że ojciec będzie naprawdę zły. Ciekawa jestem czy w ogóle jeszcze jest w domu. Jednak chyba bardziej ciekawi mnie czy ona tam będzie. Zastanawiam się jak to będzie wyglądało. Zacznę do niej mówić mamusiu? Przecież ona jest totalnym przeciwieństwem mojej mamy, która była troskliwa, dobra zawsze służyła dobrą radą, mimo że zazwyczaj chodziło o jakieś błahostki związane z zabawkami, przecież miałam wtedy kilka lat. A ona? Ona myśli tylko jakie szpilki ubrać tego dnia i jak ułożyć włosy. Przecież to widać, że tak naprawdę leci na pieniądze mojego ojca a nie na jego charakter. Czy myślę, że tata jest dobrym człowiekiem? Oczywiście, że tak. To jego zachowanie to tylko maska, pod którą próbuje się ukryć. Jest dokładnie taki sam jak ja i nie da się tego ukryć. Mimo, że często ciężko nam się zrozumieć to tak naprawdę cenię go za to kim jest. Dąży do celów, które sobie wyznacza nie zważając na to co powiedzą inni. Dla mnie równie ważne jak dla niego jest by nie pokazywać publicznie swoich słabości, bo inni mogą to wykorzystać, szczególnie kiedy zależy im na tym by się zniszczyć. Zawsze otaczało mnie wielu ludzi, którzy zdawali się być moimi najlepszymi przyjaciółmi, jednak to były tylko pozory. Kto nie chciałby przyjaźnić się z córką sławnego reżysera? Gdy to zrozumiałam byłam w totalnej rozsypce, bo zawsze myślałam, że lubią mnie za to jaka jestem a nie za to czyją córką jestem. Została mi tylko Caroline, która rozumiała mnie lepiej niż ktokolwiek. Ona też miała oboje znanych rodziców i doświadczyła podobnego zawodu, jednak jak to ona nie pokazała tego po sobie, lecz optymistycznie dalej brnęła przez życie i robi to dalej. Ja też się starałam, lecz nie potrafiłam pogodzić ze sobą zranienia i bycia optymistyczną. Dla mnie nie szło to w parze - taki też jest mój ojciec. Uświadomiłam sobie, że zraniłam go tym, że nie akceptuję jego kobiety. A co jeśli on ją rzeczywiście kocha? Postawiłam się w jego sytuacji i zdecydowanie nie chciałabym, żeby ktoś dla mnie ważny powiedział, że nie zaakceptuje mojego związku. Oczywiście nie mogę stawiać tego na równi, gdyż mój ojciec jest dorosłym człowiekiem i wie co robi, a sytuacja między mną a Louisem jest o wiele bardziej skomplikowana, szczególnie od kiedy Dan pojawił się w naszym życiu. A jak wszyscy wiemy i bez Dana mielibyśmy ciężko.
-Chyba jestem gotowa - powiedziałam stojąc przy wyjściu.
-Na wyjazd czy na powrót do domu - spytała Lottie zatroskana. 
-No tak, zapomniałam, że to niestety są dwie różne rzeczy w moim przypadku - zaśmiałyśmy się obie, choć ona dobrze mnie rozumiała i wiedziała, że powrót do domu nie będzie łatwy ani przyjemny. Może gdybym naprawdę olała tę blondyneczkę, panoszącą się po moim domu byłoby okej? Pożyjemy, zobaczymy.
-Możemy wyjeżdżać - dołączył do nas Lou. 
-Pamiętaj, że jakby działo się cokolwiek zawsze możesz zwracać się do mnie Słoneczko? - powiedziała Lottie, przytulając mnie i dodała niesłyszalnie dla Louisa: -Jak ta laleczka z perfekcyjnie ułożonymi włosami będzie robić coś niepokojącego tym bardziej - puściła do mnie oczko, na co tylko zaśmiałyśmy się głośno.
-Kobiety - skomentował zrezygnowany i wziął moją walizkę w rękę bez najmniejszego wysiłku, choć ważyła ze 30 kg. - Do zobaczenia Lottie! 
-Jesteśmy w kontakcie, trzymaj się - cmoknęłam ją w policzek i ruszyłam za Louisem do wyjścia. 
Siedząc w samochodzie westchnęłam głęboko.
-Gotowa? - spytał, lustrując moją twarz, jakby szukał w niej odpowiedzi.
-Gotowa - odpowiedziałam z pewnością w głosie, której nie chciałam udawać. Naprawdę tak myślałam.

***

-Valerie, to było bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony. Zachowałaś się jak pięciolatka.. - kontynuował swoją wypowiedź ojciec. Ja siedziałam tam a słowa jakby przechodziło obok mnie. Dobrze to wiedziałam, że moje zachowanie było dziecinne i wcale nie musiał mi tego uświadamiać.
-Lerie, czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - z zamyślenia wyrwał mnie tata.
-Tak tak, wiem, że to nieodpowiedzialne, jednak Louis mnie pilnował i wszystko jest okej. 
-Nie możesz tak sobie tego tłumaczyć, że skoro on wywiązuje się ze swoich obowiązków to możesz robić sobie co Ci się tylko podoba.
-To się więcej nie powtórzy - powiedziałam bez entuzjazmu. - Czy mogę już wrócić do siebie?
-Jeśli musisz - odpowiedział zrezygnowany ojciec. Ta rozmowa była tylko formalnością. Ja dobrze wiedziałam co on mi powie, on dobrze wiedział, że to wszystko zrozumiałam, czego chcieć więcej. 
Udałam się do Louisa do pokoju i wyciągnęłam go za rękę. 
-Dokąd idziemy? - spytał skonsternowany, ale nie stawiał oporu.
-Podobno ostatnio chciałeś wiedzieć, gdzie chodzę pobyć sama. Gratuluję, dziś jest twój szczęśliwy dzień - powiedziałam sarkastycznie.

8 komentarzy:

  1. O kochana.
    Jestem tu i czytam, i jestem bardzo zadowolona, że w końcu mogę coś tu przeczytać!
    A ten rozdział czytałam z lekkim spięciem, bo w końcu dowiadujemy się czegoś o przeszłości Valerie. O tym jak to było, gdy jej mama odeszła... To naprawdę przykre i szczerze ci powiem, że tak się wczułam, że aż mnie coś ścisnęło za gardło! XD
    Ech, boli mnie również to, że jej tak zależy na Lou i chciałaby z nim być, nie zdając sobie sprawy z tego, że on zaraz odejdzie...
    I JESZCZE TYLE PROBLEMÓW PRZEZ JAKĄŚ TLENIONĄ BLOND PARÓWĘ ( sorry, musiałam XD ). Ech serio.
    Boli mnie również to, że odzywają się ze swoim tatą do siebie w taki sposób..
    No cóż.
    Chciałabym ci walnąć rozprawkę, jednak nie mam na nią siły, dlatego wybacz :C
    I DZIĘKUJĘ CI JESZCZE RAZ ZA ŻYCZENIA.

    I tak ludzie. Koncert był ZAJEBISTY.
    Dziękuję, dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :) Cieszę się, że wróciłaś pełną weny i chęci do pisania. Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jak JA bardzo tęskniłam za TYM "FF"; kolejny rozdział cudowny; pozdrawiam i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na next.jak zawsze spozniona-_-

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu juz od polowy roku nie ma rozdzialu...?

    OdpowiedzUsuń
  6. Halo halo czemu nie ma rozdziału?! Czekam kruszynko na rozdział :D Pozdrawiam serdecznie, dużo weny życzę oraz Wesołych Świąt Wielkanocnych!
    RiDa

    OdpowiedzUsuń
  7. Halo halo czemu nie ma rozdziału?! Czekam kruszynko na rozdział :D Pozdrawiam serdecznie, dużo weny życzę oraz Wesołych Świąt Wielkanocnych!
    RiDa

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń