poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 3- It Shouldn't Happen

Kolejny rozdział przed wami, akcja zaczyna się powoli rozwijać a życie Valerie komplikować! Zdecydowałam się na notkę ponieważ dwa dni temu urodziny miała moja bardzo dobra koleżanka, Alex Tomlinson. Z tego miejsca składam jej ponownie najszczersze życzenia! Wyjątkową okazją jest to, że znowu odwiedzi mnie NatalieHS, moja osobista motywatorka! Dziękuję wszystkim, którzy czytają i komentują. Dla mnie to ogromna radość, że jednak komuś podoba się moja twórczość. ;) Pojawić się mogą drobne błędy, między innymi z interpunkcją, ze względu na późną godzinę, jednak zabrałam się za to i obiecałam, że wstawię właśnie dziś tak więc oto on. Nie chcę was dłużej zanudzać moim bezsensownym gadaniem, więc w wasze ręce oddaję trzeci rozdział! Miłego czytania :)

Rozdział 3 - It Shouldn't Happen

Słońce lekko padało na moją twarz, sprawiając przyjemne ciepło, jednak nie czułam się zbyt dobrze. Otworzyłam oczy z niemałą trudnością i rozejrzałam się dookoła. Byłam w swoim pokoju, ale nie wiedziałam, jak się tu dostałam. Gwałtownie usiadłam na łóżku czego od razu pożałowałam, ponieważ spowodowało to że dostałam zawrotów głowy i mdłości. Chyba nie wypiłam aż tyle, żeby teraz tak się czuć. Od razu opadłam bezwładnie na łóżko i usilnie próbowałam sobie przypomnieć co wczoraj robiłam. Uświadomiłam sobie, że nie pamiętam części wieczoru, cholera. Spojrzałam na telefon, bardziej niż godzina interesowała mnie skrzynka odbiorcza. Caroline zawsze informowała mnie kiedy robiłam coś niepokojącego. Nie znalazłam żadnej wiadomości znaczy, że mogę byś spokojna. Mdłości dały o sobie znać ponownie. Pobiegłam jak najszybciej do łazienki i zwróciłam wszystko, co zjadłam poprzedniego dnia. 
Szybko się ogarnęłam i wróciłam do łóżka z nadzieją, że będę mogła iść spać dalej, jednak przeszkodziło mi ciche pukanie do drzwi. 
-Widzę, że wstałaś - posłał mi ciepły uśmiech, którego nie mogłam odwzajemnić z powodu braku sił. 
-Pomyślałem, że to może ci się przydać. Wczoraj nie było z tobą najlepiej - postawił butelkę wody zaraz obok mojego łóżka, tak, że miałam ją na wyciągnięcie ręki. 
-A dziś jest jeszcze gorzej - powiedziałam nie odrywając głowy od poduszki. Każda nawet najmniejsza część mojego ciała odmawiała mi posłuszeństwa. 
-Jakbyś miała ochotę coś zjeść, albo chciałabyś cokolwiek, wiesz gdzie mnie znaleźć - wyszedł z mojego pokoju, a ja bezskutecznie próbowałam zasnąć. Kiedy kończyłam dopijać wodę, poczułam, że mój pęcherz odmawia mi współpracy. Brawo Valerie, znowu tego nie przemyślałaś. Powoli zaczynałam czuć się lepiej, pewnie dlatego, że alkohol powoli uchodził z mojego organizmu. Już nigdy więcej nie będę pić . Nigdy! Kogo ja próbuję oszukać? Na kolejnej imprezie będzie podobnie.  
Podniosłam się na łóżku i poszłam załatwić potrzebę. Wychodząc z łazienki  automatycznie spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak śmierć, jednak moją uwagę przyciągnęło to, że byłam w mojej piżamie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wczoraj nie miałam sił żeby dojść samodzielnie do mojego pokoju, a co dopiero się przebrać. Mogło to oznaczać tylko jedno. 
-Louis - powiedziałam stanowczo, z impetem wchodząc do jego pokoju. Od razu tego pożałowałam, ponieważ moja głowa bezlitośnie mnie bolała. Leżał na łóżku, a w momencie, kiedy weszłam uniósł się na łokciach i patrzył na mnie pytająco. - Louis, czy .. czy my ? Czy my ze sobą spaliśmy ?! - wydusiłam z siebie po chwili. 
-O czym ty mówisz. Do niczego nie doszło! Skąd ci takie coś przyszło do głowy? - nie odrywał ode mnie wzroku, a skonsternowanie wypisane było na jego twarzy. 
-Bo widzisz, na imprezie byłam w sukience, a tu budzę się dziś przebrana - nie wiem kiedy zaczęłam podnosić głos. Czułam się lekko zirytowana. Z jednej strony cieszyłam się, bo nie spałam z nim, z drugiej jednak uświadomiłam sobie, że jakoś zmieniłam ubranie. Wątpię, żeby Louis miał jakieś magiczne moce i przebrałby mnie za pomocą czarodziejskiej różdżki. 
-Co ty sobie wyobrażasz ? Jesteś moim ochroniarzem, a nie kimś od zmiany ubrań. 
-Uspokój się zanim dokończymy tę rozmowę. Policz do 10, pomoże ci to - powiedział uspokajającym tonem powoli podnosząc się z łózka i idąc w moją stronę. 
-Nie zbliżaj się! Skąd wiesz, że liczenie mnie uspokaja? - wymachiwałam rękoma przed sobą, stawiając małe kroki do tyłu.
-Jestem spostrzegawczy, okej? A teraz zanim zrozumiesz, że tak naprawdę przebrałem Cię w taki sposób, że nie widziałem ani skrawka twojego ciała, którego nie życzyłabyś sobie, żebym widział, usiądź i odetchnij - oparłam się plecami o ścianę i bezwiednie zjechałam po niej na dół, chowając moją twarz w dłoniach. Kiedy byłam już spokojniejsza spojrzałam na niego i zauważyłam, że usiadł po turecku na przeciwko mnie. 
-Nic nie widziałem, a chciałem, żeby było ci wygodniej. Tyle. Może zrobiłem źle, przyznaję się do błędu, ale na pewno nie chciałem Cię wykorzystać w żaden sposób. Za kogo ty mnie masz?
-Dobra, może za szybko zareagowałam. Nie rób tak więcej - wstałam szybko i udałam się do mojego pokoju. Co on sobie do jasnej cholery myślał. Wiem dobrze, że mógłby mi wmówić, że nie widział mnie w samej bieliźnie,  a ja i tak bym mu uwierzyła, ponieważ byłam wczoraj nieźle zalana. Może nawet wolałam wierzyć, że jest bezkarny ? Nie wiem, ale jestem pewna, że będę się musiała przy nim nieźle pilnować. Zamknęłam oczy z nadzieją, że ból głowy po prostu minie , jednak nadzieja umiera ostatnia. Usłyszałam ciche kroki i pomyślałam, że życie mu nie miłe. Nie dość, że mnie wczoraj zdenerwował to dodatkowo teraz chce mnie jeszcze bardziej zirytować. 
-Co ty tu robisz? - zapytałam nie otwierając oczu. Moją dłoń leżała bezwiednie na moim czole.
-Nie wierzysz mi - powiedział z wyrzutem, bardziej stwierdzając niż pytając.
-Nawet jeśli, to już nie ważne, po prostu nie rób tak więcej - mimo iż denerwowało mnie to, że prawdopodobnie widział moje ciało, to z drugiej strony wiem, że jestem pociągająca. Podobałam mu się i dobrze to wiedziałam. 
-Jeśli masz mnie za takiego to nie ma sprawy, to się więcej nie powtórzy - powiedział ze spokojem i nawet nie drgnął z miejsca. 
-Nie mam Cię za takiego, niech już stracę - wierzę Ci, ale wiesz, nie miałabym również nic przeciwko, gdybyś dziś dał mi spokój. 
-Musiałem tylko upewnić się, że wszystko okej. Potem wpadnę zobaczyć jak się czujesz - poczułam jak unosi się z łóżka a po chwili moich uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi. Wreszcie chwila spokoju. Od teraz marzyłam tylko żeby zasnąć i nie myśleć o tym. 

***

Nie wiem ile spałam, ale poczułam się odrobinę lepiej kiedy tylko otworzyłam oczy. Moje kubki smakowe od razu pobudził zapach rosołu, który stał na tacy koło mojego łóżka. Mój wzrok przykuła mała karteczka, na której napisane było: w ramach przeprosin, Louis. On był taki miły po tym jak go potraktowałam, chociaż należało mu się. Zapukałam do jego drzwi i po chwili weszłam do środka.  
-Dziękuję za zupę, pomogło. 
-Starałem się - powiedział sucho, nie przerywając podnoszenia ciężarków. 
-Sam ją zrobiłeś ? - zapytałam siadając na fotelu, na którym zajmowałam miejsce podczas naszej ostatniej rozmowy. 
-Tak. 
-Dlaczego tak ze mną rozmawiasz? Coś się stało? 
-Nie, po prostu nie chcę, żebyś myślała, że jestem może jakimś zboczeńcem, że z Tobą rozmawiam - jego ręce zacisnęły się mocniej na ciężarku, mięśnie się napięły a wszystkie jego żyły były uwydatnione. 
-Nie myślę tak, byłam nieźle skacowana, nie wiedziałam tak na prawdę co mówię. Przepraszam. Nawet nie wiesz jak podle się czuję, że tak cię potraktowałam - z moich ust wypłynął niekontrolowanie potok słów. 
-Nie wiesz jak się czuję, kiedy sobie myślisz, że przychodzę do pracy z młodą, nie powiem, ładną dziewczyną tylko po to by ją wykorzystać. Dla mnie to jest po prostu poniżające. Czy wyglądam na takiego? Chciałem tylko wykonać mój zawód lepiej niż to było określone w moich obowiązkach, a ty tego nie oceniasz. 
-Mówiłam już, że przepraszam - powiedziałam pewnie i wstałam z fotela z zamiarem wyjścia. Nie pozwolę tak do siebie mówić. Nie jemu. Rzucił ciężarkiem i spojrzał na mnie jakby wyrzutem. Spiorunowana jego wzrokiem wyszłam z pokoju, zabrałam brudne naczynia i udałam się do kuchni żeby coś z nimi zrobić. Po chwili usłyszałam ciche kroki. Wiedziałam że stoi w drzwiach i się na mnie patrzy. Wyczuwałam, że waha się cokolwiek powiedzieć. Po chwili jednak udało mu się z siebie wydusić kilka słów. 
-Przepraszam, nie chciałem tak na Ciebie najechać. Byłem lekko zdenerwowany, ale już jest lepiej. 
-Dobra, wszystko okej - odwróciłam się na pięcie i chciałam już wyjść kiedy zatrzymał mnie, złapał za ramiona i spojrzał prosto w oczy. Widziałam w nich smutek, ale zarazem tyle ciepła. Cholera, co on takiego w sobie ma. Kilka minut temu byłam na niego zła a teraz stoję tu i nie potrafię nawet być konsekwentna. Valerie, co z tobą?!
- Pojutrze są moje urodziny, chciałabym żebyś pojechał jutro załatwić ze mną wszystkie sprawy dotyczące imprezy - powiedziałam szybko, żeby jakoś zmienić temat.
-Jasne, nie ma problemu. Będę do Twoich usług - popatrzył mi w oczy jeszcze przez chwilę i opuścił pomieszczenie udając się na górę. To było co najmniej dziwne. Zabrałam paczkę chipsów, bo umierałam z głodu i postanowiłam obejrzeć jakiś film. Postawiłam na "Pamiętnik", pomimo tego, że widziałam go setki razy, ponieważ mój humor był idealny do tego gatunku filmowego. Po około dwudziestu minutach oglądania poczułam silną potrzebę i pobiegłam do łazienki a kiedy wracałam zobaczyłam Louisa w kuchni. 
-Chciałbyś może obejrzeć ze mną film? - zapytałam cicho stojąc w drzwiach z rękoma założonymi na piersi, starając się być stanowcza. 
-To zależy co oglądasz - odpowiedział neutralnym tonem nawet nie podnosząc na mnie wzroku. Zalewał spokojnie kawę jak gdyby nic go nie obchodziło. 
-"Pamiętnik", może ci się nie spodobać, bo to film o .. 
-Wiem o czym jest, moja siostra ciągle to ogląda - przerwał mi wpół zdania. 
-Ale jako że nie mam nic lepszego do roboty bardzo chętnie obejrzę ten film - w jego głosie wyczułam jakby robił to z przymusu., starając się być zarazem uprzejmy pomimo tego co wydarzyło się wcześniej. Zachowuje się jak kobieta w ciąży. Poczułam w tym momencie jakbym go blokowała. Mówiąc, że nie ma nic lepszego do roboty, zasugerował, że musi siedzieć tu i się nudzić, zamiast, nie wiem, wyjść ze znajomymi na miasto zabawić się. Wróciliśmy do salonu w ciszy, ja zajęłam kanapę, a Tomlinson rozsiadł się wygodne na fotelu. Włączyłam dalej film jednak nie myślałam o losach głównych bohaterów, ponieważ ich historię znałam na pamięc. Bardziej interesował mnie chłopak o niebieskich oczach z rozmierzwionymi włosami. Wyglądał tak obojętnie. Przypatrzyłam mu się uważnie, ma bardzo ładne rysy twarzy, a ten dwudniowy zarost dodaje mu uroku. Jest przystojny. Jest tak cholernie przystojny. Przyglądałam mu się jeszcze chwilkę, ale nagle odwrócił wzrok i spojrzał na mnie. Przyłapał mnie na gapieniu się na niego. Miał taki ciepły wyraz oczu.  Cholera, co teraz. Zmieszana szybko zwróciłam głowę w stronę telewizora, udając, że nagle film zaczął mnie interesować. Nie zaryzykowałam ponownego popatrzenia się na niego, mimo, że czułam jego wzrok na sobie. Nawet nie wiem kiedy moje powieki stawały się cięższe i cięższe, kiedy nagle zasnęłam. 
Uchyliłam oczy czując, że zmieniam miejsce położenia. Ukazał mi się tylko widok szyi Louisa. W moje nozdrza uderzył jego zapach. Intensywna i bardzo męska woń sprawiała, że chciałam czuć go więcej i więcej. Zawsze miałam słabość to męskich perfum. Od jego ciała biło przyjemne ciepło. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Po chwili czułam jak odkłada mnie na łóżko, przymknęłam oczy żeby myślał, że ciągle śpię. Kiedy tylko wyszedł z mojego pokoju otworzyłam oczy i głośno odetchnęłam. Co się ze mną do cholery dzieje? Przebiegały mnie skrajne emocje, od nienawiści, polubienia przez obrzydzenie aż to sympatii. Najbardziej dziwi mnie fakt, że ani tata ani Paul nie stwierdzili, że przydzielenie mi młodego chłopaka do spędzenia ze mną każdej wolnej chwili byłoby niestosowne. Może uważają, że jestem wystarczająco odpowiedzialna i jest to jakiś test, którego za nic nie chcę zawalić. Zabrałam się za przygotowywanie rzeczy na jutrzejszy dzień. Będzie wyjątkowo, jestem tego pewna. W końcu to moje urodziny. Zmęczona położyłam się na łóżku i włączyłam kolejny odcinek "Supernatural" i zasnęłam w jego połowie. 

***
Stałam przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu. To miał być wielki dzień. Wszystko było idealnie zaplanowane. Dzwoniłam chyba z 10 razy do managera klubu, żeby upewnić się, że przygotował imprezę według moich zaleceń. Poprawiłam włosy, pociągnęłam błyszczykiem po moich ustach, po czym zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. W środku wszystko się we mnie trzęsło. Niektórzy powiedzieliby, że to tylko urodziny, jednak dla mnie to nie jest taka zwykła impreza. Teraz będę odpowiedzialną i dorosłą osobą, a przynajmniej mam nadzieję, że tata to zrozumie. Moje 17 urodziny. 
-Louis, jesteś gotowy? - zawołałam kiedy wychodziłam z mojego pokoju, starając się opanować emocje. 
-Tak tak, już idę - wyglądał tak dobrze, cholera. Założę się, że nawet nie spojrzał w lustro przed wyjściem. Niebieska koszula idealnie opinała jego tors i ramiona, ukazując mięśnie, do tego świetnie komponowała się z czarnymi rurkami, zapomniałabym najważniejszego, idealnie podkreślała kolor jego oczu. Kiedy tylko znalazłam się w samochodzie włączyłam radio dla odstresowania. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu charakterystyczny tylko dla jednej osoby i mechanicznie go odebrałam. 
-Hej tatku, jesteś już na miejscu ? - powiedziałam podekscytowana. Zamiast odpowiedzi usłyszałam ciszę w słuchawce. Po chwil jednak mój tata się odezwał. 
-Widzisz kochanie, miałem ważne sprawy do załatwienia i nie mogłem dojechać, przedłużyło mi się ważne spotkanie i..  
-I cię nie będzie. Tak po prostu, nie przyjedziesz na urodziny swojej córki - stwierdziłam ze smutkiem i goryczą w głosie. 
-Córciu, Louis się Tobą zaopiekuje -poczułam palące łzy. Zaraz miałam wybuchnąć płaczem. Nie obchodził mnie już nawet mój makijaż i to jak będę wyglądała na przyjęciu. - Przekazałem mu już, że mnie nie będzie. Wie co ma robić. Przepraszam Cię jeszcze raz, muszę wracać na konferencję. Kocham Cię. 
-Zaczynam w to wątpić - odpowiedziałam, jednak zapewne nie było dane mu tego usłyszeć, bo zakończył rozmowę. 
-Wiedziałeś, że go nie będzie ? - zwróciłam się do chłopaka, który skupiony był na lustrowaniu mojej zaczerwienionej od łez, które mimowolnie spływały po moich policzkach, twarzy. 
-Dzwonił do mnie przed samym wyjazdem. Prosił, żeby Ci nie mówić, chciał to zrobić osobiście - powiedział i odwrócił wzrok, wbijając go w drogę przed nami i unikając mojego spojrzenia. 
-Nawet w dzień moich urodzin - powiedziałam szeptem i miałam szczerą nadzieję, że chłopak tego nie usłyszał. Przeliczyłam się i poczułam, jak zatrzymuje samochód na poboczu. Wysiadł z niego i momentalnie znalazł się koło moich drzwi. Pomógł mi stanąć i oprzeć się o maskę. Jednak wodoodporny makijaż był dobrym pomysłem. Chwycił mnie delikatnie za ramiona i patrzył na mnie, kiedy bez opamiętania zanosiłam się płaczem. Podniosłam na niego wzrok, jednak łzy sprawiały, że widziałam tylko zamazane obrazy. Nie mówił nic, stał tam i patrzył. Po prostu był, kiedy kogoś potrzebowałam. W ułamku sekundy wtuliłam się w jego ramiona i starałam się opanować płacz. Mój wizerunek silnej właśnie zniknął a ja czułam, że to za szybko, żeby tak się do niego kleić. Niestety w tamtym momencie nie myślałam o tym.
-Cii, jestem tu i dopóki dla Ciebie pracuję zawsze będę, kiedy będziesz mnie potrzebować - uspokajał mnie głaszcząc moje włosy. Te słowa sprawiły, że ból, który wywołał mój ojciec zaczął zamieniać się z przyjemnym ciepłem wypełniającym mnie od środka. Oderwałam się od jego ramion i spojrzałam mu prosto w oczy. Bez zastanowienia nagle po prostu złączyłam nasze usta, na co pozwalały mi moje wysokie obcasy. Zaskakujące było jak nasze usta świetnie się zgrywały. Dlaczego to zrobiłam? Nie wiem. Potrzebowałam tego, to był impuls. Po chwili oderwał mnie od siebie. Jego usta tak idealnie pasowały do moich. Nic nie powiedział tylko patrzył na mnie ze skonsternowaniem. Cholera, wiem, że będę tego żałować. Wsiadłam do samochodu i obserwowałam jak mechanicznie wykonuje czynności. Był taki nieobecny i cichy. Kiedy zmieniał bieg delikatnie chwyciłam za jego rękę. 
-Coś nie tak? - spytałam niepewnie. Wiedziałam, że to jest konsekwencją mojego nieodpowiedzialnego zachowania.
-Po prostu się tego nie spodziewałem - było jedyną rzeczą, którą od niego usłyszałam. Puściłam jego dłoń bo wiedziałam, że tym jednym gestem wprowadziłam go w taki stan. Nagle moim oczom ukazał się Space Bound, czyli miejsce imprezy. Dziękowałam Bogu, że to już tu, bo przysięgam, minuta dłużej w tym samochodzie i zwariowałabym. Wysiadłam z gracją i ruszyłam w stronę wejścia. Przywitałam gości, odebrałam prezenty i zaczęła się zabawa. Po dwóch godzinach odnalazłam w tłumie Louisa. Podpierał ścianę i obserwował, czy wszystko okej. Minęłam kilkoro pijanych nastolatków i podeszłam do niego. 
-Zabaw się, to jest impreza a ty stoisz tu sam - wykrzyknęłam mu wprost do ucha, starając się przekrzyczeć muzykę. 
-Nie przyszedłem tu się bawić, ale pracować - powiedział z lekkim, wymuszonym uśmiechem. 
-Serio nie chcesz sobie wypić, potańczyć, czy cokolwiek? 
-Prowadzę, alkohol jest wykluczony. A tańczyć nie umiem i nie chcę - wzruszył obojętnie ramionami. Zaczynała denerwować mnie jego nonszalancka postawa. 
-Zatańcz ze mną - spojrzałam mu prosto w oczy, jednak on nawet nie drgnął. - Jak chcesz. Idę się bawić.
Po pewnym czasie poszłam zmienić szpilki na wygodniejsze obuwie. Moje nogi zaczynały mi odmawiać posłuszeństwa nie tylko przez wysokie obcasy, ale i alkohol, który spożyłam. Kiedy wróciłam, moje oczy spoczęły na Lousie rozmawiającym z jakąś blondynką przy barze. Jestem pewna, że z nią flirtował. Mimo tego, że nie byłam z nim w żaden sposób związana poczułam zazdrość. Jest tu do opieki nade mną, nie po to by z nią flirtować. Podeszłam szybko i stanęłam koło niego, chcąc zająć go rozmową ze mną. Nie wydawał się jakoś zainteresowany więc nachyliłam się nad nim i wykrzyknęłam mu do ucha, że chcę jechać już do domu, wiedząc, że ze mną pojedzie, bo to była jedyna szansa na odciągnięcie go. Pożegnał Stacy - bo tak miała na imię ta blondyna - i chwycił mnie w pasie, widząc moje problemy z utrzymaniem równowagi. Podróż minęła w ciszy, a kiedy tylko znaleźliśmy się w domu stanęłam przed Louisem i zaczęłam mu się przyglądać. Patrzył na mnie z pytającym wzrokiem, jednak nie takim, jak wtedy przy samochodzie. Nie wypiłam tyle, żebym miała problemy z myśleniem czy rozmową, więc chciałam jakoś delikatnie zacząć temat dzisiejszego pocałunku. 
-Co do cholery ci się dziś stało?! - no dobra, to może nie było zbyt delikatne, a ja może wypiłam troszeczkę więcej.  
-Valerie, my .. my nie powinniśmy tego robić. Wiesz o tym. 
-Nie podobam Ci się ? - chłopak nagle znalazł się bardzo blisko mnie. 
-Podobasz mi się jak jasna cholera, ale posłuchaj, to jest niemożliwe. Pracuję dla Ciebie, a poza tym między nami jest 7 lat różnicy. 
-I to są jedyne powody? 
-Gdyby nie one, już dawno bym Cię podrywał. I co ważniejsze, już dawno byłabyś moja - zżerała mnie ciekawość czy powiedział to, bo był pewny że jestem pijana i następnego dnia nie będę tego pamiętać.
-Skąd taka pewność siebie, panie Tomlinson? - zapytałam przyciągając go do siebie za rąbek jego koszuli. 
-Bo na mnie lecisz, to widać. 
-Chyba sobie żartujesz - parsknęłam śmiechem prosto w jego twarz a gdy na niego spojrzałam, udało mi się dostrzec zawadiacki uśmiech. 
-Przecież to widać - spojrzał mi w oczy i od razu się odsunął wymijając mnie i udając się w stronę schodów.
-Pocałuj mnie - powiedziałam nagle i bez zastanowienia, na co się odwrócił w moją stronę nieźle zaskoczony.
-Słucham? - zapytał skonsternowany marszcząc brwi. 
-Nie słyszysz? Pocałuj mnie. 
-Nie, jesteś pijana, nie mam zamiaru Cię wykorzysty.. - nie dałam mu dokończyć tego bezsensownego zdania i po prostu podeszłam do niego i zarzuciłam ręce na jego szyję i złączyłam nasze usta. Natychmiast odwzajemnił mój gest, opierając swoją rękę koło mojej głowy. Przycisnął mnie do ściany, ale ten pocałunek nie był taki jak ten przy samochodzie. Wyrażał więcej emocji. Chciałam go. Tak cholernie go chciałam. Momentalnie zaczęłam odzyskiwać trzeźwość umysłu. Jedną rękę wplotłam w jego rozmierzwione włosy i usłyszałam jak jęknął w moje usta. Oderwaliśmy się od siebie oddychając głęboko, próbując zaczerpnąć tlen. Patrzyłam prosto w jego niebieskie oczy. Bez słowa poszłam do łazienki ogarnąć się przed snem. Było około drugiej w nocy. Przebrana w piżamę udałam się do mojego łóżka. Miałam problemy z zaśnięciem, co nie było dziwne. Nagle moje rozmyślania przerwały otwierane drzwi. 
-Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko jet okej, długo nie wychodziłaś z łazienki. 
-Co-tak, wszystko w porządku - powiedziałam zaskoczona jego wizytą. - Tylko nie mogę zasnąć. 
-Ciepłe mleko jest dobre na sen, może Ci je przyniosę? - odczekałam chwilę, zanim zdecydowałam się powiedzieć to o czym myślałam przez chwilę. 
-Zostaniesz ze mną? Proszę. 
-Dobrze - usiadł na skraju łóżka, a ja go obserwowałam. Poklepałam miejsce obok mnie, dając mu do zrozumienia, że chcę żeby położył się koło mnie. 
-Jesteś tego pewna? - Prawie śpiąca pokiwałam głową i po chwili poczułam, jak układa się za moimi plecami. Jego ręka delikatnie gładziła moje włosy, a ja uspokojona tym, że ktoś jest obok mnie, zasnęłam. 

6 komentarzy:

  1. Ja nie rozumiem Cię... Jak możesz moje odwiedziny traktować, jako jakąś specjalną okazję xd przecież to tylko ja :d

    Rozdział... Ach ten Lou. Wcale cie dziwię się, że Valerie się na niego rzuciła, ja też bym to zrobiła! I tak, że tak długo była opanowana.... I ta jego pewność siebie <3 Val mu się nie oprze, on to wie. Ona też to czuje, chociaż próbuje wywalić to ze swojej podświadomości. Ale najważniejsze, że JA WIEM. haha xd
    Mój dzień zaczął się strasznie gówniano , a tym rozdziałem poprawiłaś mi humor, dlatego wielkie brawa dla ciebie -- jesteś niesamowita i przestań zaprzeczać :D Ja rozpoznaje, gdy ktoś ma talent. Musi umieć przesyłać emocje, a ty to robisz i to jak... A jest dopiero 3 rozdział!
    Życzę ci, abyś zyskała grono oddanych czytelników, wtedy będziesz wiedziała, że warto to dla kogoś robić.
    Całuję i oczekuję następnego rozdziału!
    DziwnieWesołaNatalieHS

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Pocałowała go i to mnie satysfakcjonuje :D Szkoda, że nie dałaś większych opisów, jak się z tym czuła, ale jest dobrze. Pocałowali się... Dwa razy!
    Czuję, że potem będzie niezręcznie.
    Czekam na dalszy rozwój akcji i życzę ci tego samego, co Natalie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. KMAIKFJISJSIOKJDWEIJFDO; !!

    dys ys fakin osom

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG OMG !
    Dla mnie życzenia ? Wzruszyłam się i zaczerwieniłam. Jezusie.
    Dobra. Ale wracajmy do tego rozdiału.
    Jezu ja tak kocham Lou że nie mam co tu mówić. Idealnie go przedstawiasz ! hahah xD
    Nie wiem co pisac. Po prostu to wszystko co tutaj przeczytałam jest CUDNE.
    Taki słodki i ... po prostu nie mam słów. Jedziesz tak dalej kochana a nie będe umiała wydusić z siebie słowa.
    Jeszce raz dziękuje <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie♥♥ lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń