czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 7 - It's Always Complicated

Witam wszystkich ! Jako że zostały ostatnie dni wakacji, postaram się wstawiać rozdziały w odstępie 2-3 dni, ponieważ kiedy zacznie się szkoła, obawiam się, że mogę mieć miej czasu, co będzie skutkowało rzadszym pojawianiem się nowych postów :<. Co do dzisiaj, dziwi mnie, że opis randki najlepiej pisało mi się przy AC/DC a rozdział słodko/niebezpieczny (jeśli niebezpiecznym mogę nazwać tę scenę ha, niestety nie wiem jaki inny odpowiednik mu znaleźć :C). Interpunkcja zapewne będzie raziła, za co z góry przepraszam, jednak pisałam rozdział na szybkości i obiecuję, że jak tylko znajdę chwilę, to go poprawię. Dodam jeszcze, że wydarzenia w perspektywie Louisa dzieją się w tym samym czasie, co randka Harry'ego i Val ;) A tymczasem zapraszam do czytania kolejnego rozdziału!

Rozdział 7 - It's Always Complicated

-Więc gdzie jedziemy?
-To niespodzianka - uśmiechnął się pod nosem i ruszył z podjazdu. Zaparkował samochód niedaleko Tamizy. Jestem pewna, że zabiera mnie na romantyczną kolację przy świecach a potem jakiś spacer. Typowo. Pomógł mi wysiąść z jego samochodu, co znów przysporzyło mi niemało kłopotów. Uwielbiam wysiadać z Jeepów, szczególnie w szpilkach, całe szczęście mam w tym wprawę.
-W jakiej restauracji jemy? - zapytałam kiedy spacerowaliśmy wzdłuż rzeki
-Restauracji? Chciałem zaproponować coś oryginalnego, ale jeśli chcesz iść do restauracji to nie ma problemu, już dzwonię, żeby zarezerwować sto..
-Harry, uspokój się! - zganiłam go. - Myślałam, że idziemy na jakąś oklepaną kolację poprzedzoną typowym spacerem. Po prostu zróbmy to, co zaplanowałeś.
-Dobrze, mam nadzieję, że ci się spodoba.
-Postaraj się nie stresować, a na pewno będzie mi się podobać - spojrzałam mu prosto w oczy i uśmiechnęłam się do niego szczerze. Nagle Harry skręcił i pociągnął mnie za sobą. Doszliśmy do miejsca, gdzie wsiadało się na łódkę. Pomógł mi dostać się na pokład i powiedział człowiekowi za sterami, że możemy ruszać.
-Wow Harry, tu jest .. klimatycznie - stwierdziłam, podziwiając Londyn. 
-To jeszcze nie wszystko, jesteś głodna?
-Tak właściwie to nastawiałam się, że będziemy jedli - spojrzałam na niego niepewnie. Bałam się, że znowu się zestresuje. Byłam pewna, że Harry jest bardzo pewny siebie a tu proszę, pozory mylą. Naprawdę jest uroczy kiedy tak się przejmuje. 
-No i będziemy - odpowiedział spokojnie. Użyczył mi swojego ramienia niczym gentleman, a kiedy się go chwyciłam poprowadził mnie na drugą stronę łódki. Wszystko oświetlone było kolorowymi światłami, które biły od zawieszonych gdzie tylko się dało lampionów. Na środku pokładu znajdował się stolik a na nim świece. Na chwilę zatrzymałam się, bo naprawdę zaskoczył mnie tym. 
-To wszystko dla Ciebie - odsunął mi krzesło jak przystało na gentlemana. Usiadł naprzeciwko mnie i zaczął wypytywać o różne rzeczy, był naprawdę kochany
-Harry nawet nie wiem jak Ci dziękować - powiedziałam, kiedy tylko zjedliśmy. Nikt nigdy dla mnie nie postarał się o coś takiego. Nie zauważyłam nawet jak szybko zleciał czas.
-Valerie, nie masz za co dziękować. W zasadzie to pewnie się powtórzę ale chciałem Cię przeprosić. 
-Rozmawialiśmy już o tym, tak? Nie jestem zła - uśmiechnęłam się do niego szczerze i ścisnęłam jego rękę zaciśniętą na chusteczce, leżącej obok talerzy. Widocznie go to uspokoiło, bo spojrzał mi w oczy bez zakłopotania.
-Cieszę się, że się nie złościsz, co nie zmienia faktu, że zachowywałem się jak debil. Ciągle mam wyrzuty sumienia - znów odwrócił ode mnie wzrok. Był taki niepewny.
-Harry, było minęło. Świetnie się bawię i nie psujmy atmosfery - ponownie się uśmiechnęłam i obserwowałam jego reakcję.
-Naprawdę? Podoba Ci się? - zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak! Nikt nigdy dla mnie nie postarał się o coś takiego.
-Bardzo się cieszę - pomógł mi wstać i zabrał mnie na dziób łódki. Powiedział również człowiekowi za sterami, żebyśmy dopłynęli do przystani. Podziwialiśmy Londyn nocą w kompletnej, jednak nie niezręcznej ciszy. Po pewnym czasie Harry zaczął mi się przyglądać.
-Coś się stało? - spytałam spoglądając na niego niepewnie. 
-Mam jeszcze jedną niespodziankę - spojrzałam na Big Bena. Zegar wskazywał 9.15. 
-Harry jest już późno, myślę, że powinnam iść niedługo.
-Proszę, odwiozę Cię zaraz po tym - chwycił mnie za dłonie i powiedział błagalnym głosem.
-No dobrze, nie dam się znowu prosić - uśmiechnęłam się do niego szczerze, na co odpowiedział mi tym samym, jednak nie pścił moich dłoni. Obrócił nas tylko przodem do Tamizy. Oparłam się głową o jego tors, a on ułożył podbródek na czubku mojej głowy. Nie powiem, to było słodkie. Kiedy tylko znaleźliśmy się na brzegu Harry pociągnął mnie za rękę w stronę London Eye. 
-Chciałaś zrobić kiedykolwiek coś, czego inni nie mogą zrobić?
-Chyba każdy chciał - zaśmiałam się szczerze. - Harry powiedz mi co planujesz.
-Obejrzymy sobie panoramę Londynu nocą, prosto z London Eye.
-Zdajesz sobie chyba sprawę, że od 9 jest już zamknięte? Kiedyś planowałyśmy z Caroline to samo, jednak nie udało nam się.
-Tyle, że ty i Caroline nie macie znajomego, który mógłby wam to udostępnić. Jeśli jego szef się o tym dowie, będzie miał niemałe problemy.
-To może nie ryzykujmy - stwierdziłam z obawą, że naprawdę możemy przysporzyć komuś problemy. 
-Teraz nie dam się zmylić. Nie przejmuj się tym i po prostu się pośpieszmy, umówiłem się z Ryanem na 9.30. 
Kiedy znaleźliśmy się pod London Eye, upewniliśmy, że nikt nie widział jak wsiadamy. Kiedy znaleźliśmy się pod kapsułą Harry zasłonił mi oczy i wprowadził mnie ostrożnie. Zabrał dłonie, a ja zauważyłam, że dookoła (znowu) rozwieszone są kolorowe lampiony. To wszystko było naprawdę cudowne, ponieważ starania Harry'ego były spełnieniem marzeń każdej dziewczyny. Kiedy znaleźliśmy się na samej górze nie mogłam przestać podziwiać panoramy, która rozciągała się przede mną. Londyn nocą wyglądał przepięknie, jak na europejską stolicę przystało.
-Nie wiem jak Ci dziękować - powiedziałam podchodząc w końcu do organizatora dzisiejszej randki.
-Uśmiech na twojej twarzy i te iskierki w oczach są wystarczającym podziękowaniem. No w zasadzie mogłabyś jeszcze zagwarantować, że podobała Ci się randka i to byłoby wszystko czego potrzebowałbym w ramach zwykłego "dziękuję". 
-Ale ja i tak zaryzykuję i powiem dziękuję - pocałowałam go w policzek, na co tylko przyciągnął mnie do siwbie i zamknął w swoich ramionach.
-Prawie zapomniałam - powiedziałam spoglądając na niego w górę. - Gwarantuję, że mi się podobało - jego głośny śmiech wypełnił pomieszczenie a ja czułam wibracje z jego klatki piersiowej, ponieważ wciąż trwałam w jego uścisku. 
-Szkoda opuszczać to miejsce - powiedziałam, kiedy pożegnaliśmy już Ryana i udaliśmy się spacerem w stronę samochodu.
-Zabiorę Cię tu jeszcze kiedyś, jeśli będizesz chciała.
-Jak będize taka możliwość to bardzo chętnie - uśmiechnęłam się od niego szczerze.  NAgle Harry sę zatrzymał i zaczął wpatrywać w moje oczy. 
-Zapytam kolejny raz tego wieczora. Czy coś się stało?
-Nie, nic, nadal nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś.
-I tak zapewne nie robiłabym nic ciekawego w domu. Zapewne obejrzelibyśmy z Louisem jakiś film i tyle. Więc pomyślałam, czemu by nie wyjść.
-Och, rozumiem - odparł ze smutkiem.
-Nie, Harry, źle mnie zrozumiałeś. Nie to miałam na myśli. Ale nieważne jak to zinterpretowałeś, muszę Ci powiedzieć, że mi się bardzo podobało. 
-W takim razie cieszę się - uśmiechnął się złabo i kontynuował spacer. Dogoniłam go i próbowałam wyrównać krok, jednak długie nogi Harry'ego mi tego nie ułatwiły.
-Harry, proszę nie bierz tego do siebie. Czasem powiem jakąś głupotę a potem jej żałuję, tak jak teraz. 
-Nie jestem zły Valerie, chodźmy już, bo Louis będize się denerwował.
-Cholera, Louis! - wykrzyknęłam. Pierwsze krople wody spadły na moje ręce. - Na pewno odchodzi od zmysłów. 
-Już Cię odwożę, spokojnie - nagle z nieba spadł bardzo obfity deszcz.
-Cholera - zaklęłam głośno. Wtedy Harry zdjął swoją marynarkę i okrył moją głowę, obejmując mnie ramieniem i prowadząc w stronę samochodu. Kiedy tylko znalazłam się w Jeepie wybuchnęłam śmiechem.
-Uroki Londynu - zawtórował mi śmiechem.

*Louis POV*
Kiedy tylko Valerie wyszła z domu z Harrym ocknąłem się z niemałego szoku. Myślałem, że ona nie leci na te jego teksty. Cisnąłem telefonem na kanapę i rozsiadłęm się w fotelu, włączając telewizor i próbując nie myśleć o tym, że ona jest właśnie na randce ze Stylesem. Nagle zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Zayna.
-Co jest Stary?
-Dzwonię zapytać co u Ciebie.
-Korzystasz z okazji, że nie ma Valerie i chcesz się spotkać? - spytałem sarkastycznie.
-JAk to jej nie ma?! Stało sie coś? 
-Myślałem, że Harry się chwalił - odparłem skonsternowany. Pochwalenie się wszystkim, że udało mu się zaprosić ją gdzieś byłoby bardzo w jego stylu. 
-Mów o co chodzi.
-Są na randce. Harry i Valerie.
-O mój .. Jak to? Przecież ona nie była nim zainteresowana.
-Też tak myślałem, do dzisiaj.
-Dobra, słyszę, że nie jesteś w humorze. Do zobaczenia niedługo, trzymaj się - rozłączyłem się i próbowałem skupić na programie. Nie wiem nawet o cyzm był. Po krótkiej chwili zadzwonił mój telefon. Odebrałem automatycznie, nie patrząc nawet na wyświetlacz, byłem przekonany, że to Zayn.
-Zmieniłeś zdanie i idziemy na piwo? 
-Tak to nie odbierasz telefonów, a nagle proponujesz piwo? - Cholera, znałem ten głos aż za dobrze. Miałem przecież nie odpowiadać na telefony od McHaley'a. 
-Cholera - zakląłem głośno. - Jak już rozmawiamy, to czego chcesz.
-Krótkie spotkanie mnie usatysfakcjonuje - odpowiedział z tym akcentem, którego nienawidziłem. Brzmiał niczym psychopata, nieważne, że nim był. - Za 30 minut, tam gdzie zawsze. - Rozłączył się. Siedziałem tam jeszcze przez chwilę. Zdawało mi się jakby czas się zatrzymał.  Jeszcze jedna sensacja, a przysięgam, że nie wytrzymam.
Chwyciłem w pośpiechu kurtkę i kluczyki i udałem się do pubu Collinsa. To tam zaczęły się wszystkie moje problemy, i mam nadzieję, że tam się skończą. Po 15 minutach dotarłem na miejsce i rozejrzałem się w poszukiwaniu Dana. Nikt nie odważył się jeszcze postawić mu się i odebrać mu miejsca. Siedział tam gdzie zawsze.
-Louis, stary przyjacielu - usłyszałem kiedy tylko usiadłem naprzeciw niego.
-Od dawna nie masz prawa mnie tak nazywać - odparłem z zaciśniętą szczęką.
-Cięty język, jak zawsze. Nic się nie zmieniłeś - spojrzałem na niego pogardliwym wzrokiem.
-Dowiem się czego chcesz? Może w końcu przestaniesz mnie nękać teleofnami.
-Przejdę do sedna. Ja i mój biznes potrzebujemy pieniędzy. 
-Już od dawna nie jestem z "wami" związany - szczególnie podkreśliłem to słowo, na co tylko zaśmiał się głośno.
-Nie rozumiesz. Posłuchaj, biznes podupada od kiedy zostawiłeś nas na lodzie. Myślę, że przez opinię jaką zrobiłeś mojemu klubowi jesteś nam coś winien.
-Nie jestem wam winien nic a nic. To nie ja zacząłem prowadzić nielegalny biznes. Ludzie po prostu boją się teraz do was przychodzić. Po co im problemy, skoro mogą iść do klubu, który jest zgodny z prawem i bawić się równie dobrze? - odparłem jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Mnie to zbytnio nie obchodzi. To ty zniesławiłeś nasz klub, między innymi przed stałymi bywalcami i to przez Ciebie biznes upada. Mam nadzieję, że wyrażę się jasno. Do końca tygodnia chcę widzieć 15 000 funtów, albo coś złego stanie się tej pięknej panience, której ochroniarzem teraz jesteś - rzucił mi na stolik zdjęcia Valerie ze mną w centrum handlowym, a ja przysięgam, że moje serce na chwilę się zatrzymało.
-Skąd o niej wiecie - uderzyłem pięścią o blat stolika. Czułem, że za chwilę wybuchnę.
-Zawsze się orientuję w takich sprawach, szczególnie, że zapewnią mi zysk. Taki biznes. Więc jeśli ty nam nie zapłacisz, zrobi to ojciec tej Crossley, przecież śpi na pieniądzach, a czego to nie zrobi tatuś, żeby odzyskać ukochaną i jedyną córkę całą i zdrową? 
-Nie mieszajcie jej w to - syknąłem.
-Uspokój się. Chciałbym Cię uświadomić tylko, że przy takiej opcji to twój kochany pracodawca dowie się ze to przez ciebie jego córeczka była zagrożona i na pewno tego tak nie zostawi, nie dość że stracisz prace, to może jeszcze doigrasz się większych kłopotów. Wybór należy do Ciebie - znowu ten psychopatyczny śmiech. Jeśli jeszcze raz go usłyszę to poprzestawiam mu tę jego zadufaną w sobie i pewną siebie twarzyczkę.
-Nie tkniecie Valerie, wam by zaszkodziło, bo gdybyście ją porwali, zainteresowałaby się wami policja - wstałem od stolika z zamiarem wyjścia stamtąd, bo przysięgam, jeszcze chwila i nie ręczyłbym za siebie.
-Dlatego tez ciesz się ze idę ci na rękę i daję szanse żebyś to ty nam płacił, pomimo tego, że z porwania Valerie i okupu za nią mielibyśmy dużo więcej pieniędzy. W końcu byliśmy kiedyś przyjaciółmi, a czego się nie robi, żeby przyjaciel był zadowolony, prawda Louis?
-Jak śmiesz w ogóle mówić takie rzeczy.
-A nie przyjaźniliśmy się? Nieważne, widzę, że śpieszy Ci się, żeby stąd wyjść. 15 000 funtów raz na jakiś czas to chyba nie dużo, przecież pracujesz teraz u milionera, dla którego pieniądze nie graja roli, szczególnie jeśli chodzi o jego córkę. Do końca tygodnia czekam na pieniądze. Do zobaczenia Louis.
Nie chciałem nawet na niego patrzeć. Z trzaskiem zamknąłem drzwi od samochodu kiedy tylko zająłem miejsce kierowcy. Uderzyłem kilka razy pięściami o kierownicę i ukryłem twarz w dłoniach. Cholera w co ja się wpakowałem. A teraz jeszcze grożą Valerie. Jeśli jej coś się stanie, nie wybaczę sobie tego. Właśnie Valerie! Spojrzałem na zegarek była 21, a jej wciąż nie było w domu. Usiadłem na kanapie i otworzyłem piwo. Musiałem się uspokoić. Zapomniałem, jak nieodpowiedzialny jest Harry. On nie rozumie, że powinienem być z Valerie 24 godziny, 7 dni w tygodniu, inaczej jej ojciec by mnie zabił. Szczególnie teraz kiedy groziło jej prawdziwe niebezpieczeństwo i to przeze mnie. Nawet nie dzwoniłem, wiem, że żadne z nich zapewne nie odebrałoby telefonu. Dwa piwa i niecałą godzinę później usłyszałem w hallu głośny śmiech Valerie połączony ze śmiechem Hazzy.
-Dziękuję za wszystko Harry, było naprawdę zjawiskowo - powiedziała szczerząc się do niego jak gdyby nigdy nic.
-O świetnie, że się w końcu pojawiliście - powiedziałem sarkastycznie, starając się być spokojny. - Styles czy ty do cholery jesteś normalny?!

7 komentarzy:

  1. Moje uczucia zostały zepsute.
    1. Płakałam po serialu.
    2. Nagle Heri się pojawił i powiedział sobie > Będe słodki jak cukierek.
    3. Wtedy dangerous face of Louis Tomlinson
    4. I póżniej scena zazdrości.

    Kobieto, jak ja mam być normalna ?!
    Bardzo mi się podoba ten rozdział i nie mogę się doczekać następnego :3 Jedziesz tak dalej mała ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak.... Pierwsza część rozdziału.
    ''To wszystko było naprawdę cudowne, ponieważ starania Harry'ego były spełnieniem marzeń każdej dziewczyny. '' A która kurwa nie?! Jestem na pierwszym miejscu tej pieprzonej listy, o ile w grę wchodzi Harry...
    To było po prostu... Takie kochane. Jego niepewność wywołała u mnie uśmiech i to nie byle jaki, a fakt, że tak bardzo starał się jej zainponować, powalił mnie na kolana! Chociaż tak naprawdę leżę w łóżku... łorewer. I jeszcze LondonEye, oni sami, lampki, piękny widok... Dziękuję, za moją wyobraźnię, bo mogłam poczuć się tak jak oni! I wcale nie mówię, że postawiłam się na miejscu Val... wcale...

    Część druga opowiadania:
    Więc powiem tak... Jest godzina pierwsza w nocy, a ja patrzę z niedowierzaniem na monitor i nie wiem do jasnej cholery co się dzieje! Jak ten typ może grozić Valerie?! I jak mogą wykorzystywać fakt, że Louis jest jej ochroniarzem?! Ty 'stary przyjacielu' serio dostaniesz w mordę.. Coś tak czuję. Ale Tomlinson mu nie ulegnie, prawda? Blefują? Racja? Błagam powiedz tak.
    Czemu ja w nocy jestem taka emocjonalna?! I don't understand that.

    'Styles czy ty do cholery jesteś normalny?!' - nawet nie zdajesz sobie sprawy jak często zadaje to pytanie XD Będzie dym, oby nie ucierpiała twarz bruneta, bo chyba bym się popłakała... Serio.

    Och się rozpisałam! Ale to chyba dobrze, co nie? Wiem, że takie komentarze pobudzają do pracy, więc co mi tam.
    Życzę dobrej formy w pisaniu, ale co ja gadam... Ty i tak ją masz, nie zaprzeczaj, bo zdzielnę ci w ryj :D Serio, ja się wypalam, a ty kwitniesz... O ironio.
    Weny! I więcej czytelników, by docenili twoję ciężką pracę :)
    CierpiącaNaBezsenność NatalieHS

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg świetny rozdział.
    Miejmy nadzieję, że nic nie zrobią Val.

    OdpowiedzUsuń
  4. O żesz w mordeczkę!
    Tu się tyle dzieje, że nie wiem od czego zacząć!
    Halerie... Och, uwielbiam tą parę! ( przepraszam Natalie, Hatalie forever <3 )
    Harry jest mega słodki! naprawdę!
    Ale ten koleś mi się nie podoba! jak on coś zrobi Valerie to przyjadę i mu nakopię. Serialnie.

    Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam dzisiaj te opowiadanie i już je kocham, piszesz cudownie, życzę dalszej weny. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń