sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 8 - Misunderstandings

Hej! Ostatnio dużo się u mnie dzieje, jednak staram się podołać wielu obowiązkom, które spadły na mnie nagle, jednak w końcu, choć wiem, że już późno, udaje mi się dodać kolejny rozdział. W związku z późną godziną i ogromnym zmęczeniem, na pewno pojawi się wiele błędów, za które szczerze przepraszam :( Nie zanudzając już, życzę miłego czytania!
Rozdział 8 - Misunderstandings
-Dziękuję za wszystko Harry, było naprawdę- przerwałam na chwilę szukając dobrego określenia - zjawiskowo - dodałam po chwili i szczerze się do niego uśmiechnęłam i puściłam jego dłoń, która całą drogę z samochodu do domu trzymała moją. Nigdy nie miałam nic przeciwko chodzeniu za rękę nawet z osobą, z którą nie byłam w związku, ponieważ według mnie nie było to nic zobowiązującego.
-O świetnie, że się w końcu pojawiliście - powiedział sarkastycznie Louis. - Styles, czy ty do cholery jesteś normalny?!
-O co ci chodzi Louis - zapytał mój towarzysz, jednak zanim zaczęła się prawdziwa kłótnia, postanowiłam się jeszcze wtrącić.
-Dziękuję jeszcze raz, naprawdę mi się podobało - mrugnęłam do niego i pocałowałam w policzek. Oddałam mu także jego marynarkę, która była przemoczona do suchej nitki.
-Dobranoc - podeszłam do Louisa ścisnęłam jego ramię, kiedy zauważyłam, że jego pięść jest ściśnięta i spojrzałam mu prosto w oczy. -Spokojnie proszę, porozmawiamy za chwilę jak się umyję - zdjęłam szpilki i jak najszybciej weszłam do góry. Obserwowałam ich jeszcze ze schodów, z miejsca, z którego mnie nie widzieli.
-Czy ty jesteś normalny, nie było was tyle czasu. Zdajesz sobie sprawę, że gdyby ojciec Valerie dzwonił do mnie a nie byłoby mnie przy niej to mielibyśmy niezłe kłopoty?! 
-Ale nie dzwonił, a ze mną była bezpieczna.
-Nie obchodzi mnie to czy była bezpieczna z Tobą, czy bez Ciebie. Nie było mnie przy niej, co wiąże się z niewypełnieniem moich obowiązków.
-Czekaj czekaj, tu nie chodzi o pracę. Jesteś zazdrosny, prawda? - powiedział to i zaczął się śmiać. Zdziwiona mina Louisa przebijała wszystko.
-Popieprzyło Cię?! Dlaczego w ogóle tak mówisz? - zacisnął pięść jeszcze bardziej, nie chciałam, żeby uderzył Harry'ego. Czy rzeczywiście był o mnie zazdrosny?
-Bo znam Cię już długo i wiem, że nie chodzi o same obowiązki. 
-Zrozum to, wyłącznie praca się dla mnie liczy - auć, zabolało. Naprawdę tak myślał? Naprawdę te wszystkie chwile były dla niego tylko obowiązkiem?
-Świetnie, pójdę już, bo przeszkadzam Ci w obowiązkach - sarkastycznie podkreślił ostatnie słowo, chcąc jeszcze bardziej wkurzyć Louisa. - Dobranoc - wyszedł a ja obserwowałam jeszcze przez chwilę mojego ochroniarza, który cięgle stał w miejscu. Jego dłoń była ciągle zaciśnięta, a ja bałam się, że coś rozniesie. Uciekłam do łazienki kiedy tylko w końcu ruszył się z miejsca. po szybkim prysznicu wyszłam z łazienki w szlafroku i z ręcznikiem na głowie. Louis siedział na krześle, i chyba na mnie czekał. Przecież powiedziałam, że porozmawiamy później, jednak po tym wszystkim co słyszałam, nie chciałam z nim gadać. Już dziś usłyszałam za dużo od niego.
-Valerie, przepraszam za mój wybuch - zaczął zdenerwowany. - Naprawdę się martwiłem.
-No tak, przecież praca jest najważniejsza - powiedziałam sarkastycznie, szukając w garderobie mojej piżamy. Kątem oka spojrzałam na niego, siedział ze spuszczoną głową, a łokcie opierał o swoje kolana. Kiedy tylko ją znalazłam udałam się do łazienki, żeby ubrać Onesie. Miałam nadzieję, że jak wyjdę już go nie będzie i nie będę musiała kontynuować z nim tej rozmowy.
-Rzeczywiście, praca jest ważna, ale martwiłem się o Ciebie. Harry czasem bywa nieodpowiedzialny.
-Proszę Cię, nie mów mi teraz takich rzeczy! Słyszałam dobrze, co powiedziałeś na dole Harry'emu. Czekaj chwilę, niech sobie przypomnę - przerwałam na chwilę, żeby zobaczyć jego reakcję. Patrzył na mnie wzrokiem, jakby naprawdę żałował, chociaż sama już nie wiem. Nic nie jest takie jakim się wydaje. 
-Tylko praca jest najważniejsza - podkreśliłam dosadnie pierwsze słowo, by zrozumiał, jak odebrałam jego słowa.
-Valerie, powiedziałem to, żeby Harry nie wypominał mi tego.
-Byłeś święcie przekonany swojej racji, kiedy to mówiłeś, więc wątpię, że zrobiłeś to tylko po to, żeby się uspokoił - naprawdę miałam dość tej rozmowy, bo z każdym słowem coraz bardziej miałam ochotę się rozpłakać.
-To naprawdę nie tak, uwierz mi, proszę - powiedział błagalnym tonem z każdym słowem zbliżając się do mnie. W końcu złapał mnie za dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. - Martwiłem się. 
-To świetnie, ale jak widzisz, nic mi nie jest. Jestem tylko odrobinę zmęczona, bo Harry zorganizował niezwykłą randkę - w sekundzie wpadł mi do głowy genialny pomysł. Sprawdzę, czy rzeczywiście był zazdrosny, choć i tak będzie mi ciężko w to uwierzyć. - Było tak romantycznie, świece, kolacja, Tamiza, potem London Eye. 
-O, znowu namówił Ryana, żeby go tam wpuścił? Lampiony też rozwiesił? - lekko mnie zatkało, to co powiedział. Więc nie byłam jedyną? Ałć, znowu.
-I tak było świetnie, nikt nie zrobił nigdy nic bardziej romantycznego dla mnie - Louis znowu zacisnął swoją pięść. Pomimo, że chyba chciał to zrobić niezauważalnie, niestety nie udało mu się.
-Cieszę się, że Ci się podobało, dobranoc Valerie.
-Dobrej nocy - pożegnałam go i położyłam się na łóżku. Trochę mi głupio, że wykorzystałam Harry'ego do sprawdzenia poziomu zazdrości Louisa. Nieistotne jest to, że nie byłam jedyną dziewczyną, dla której Styles urządził takie coś. Było naprawdę fajnie i zawsze będę pamiętać tę randkę.

***

Rano o dziwo nie obudził mnie Louis, który zazwyczaj wołał mnie na śniadanie. Kiedy zeszłam do kuchni nic nie było gotowe, a po ochroniarzu ani śladu. Znalazłam go w jego pokoju. Leżał na łóżku, miał słuchawki w uszach i wpatrywał się w sufit. Nie zauważył nawet jak weszłam.
-Cześć ranny ptaszku. Chodź na śniadanie - powiedziałam, wyciągając jedną ze słuchawek, żeby mógł mnie usłyszeć.
-Dziękuję, jadłem już - uśmiechnął się tylko i przyglądał mi się. 
-Oh, rozumiem, pójdę coś sobie zrobić.
Cholera, co się stało, rzeczywiście był zazdrosny? Ale przecież to Louis, nie wiem czemu miałby być zazdrosny. Myślałam o tym przygotowując sobie naleśniki, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Byłam pewna, że to Harry, planujący kolejną randkę. Zdziwiłam się nieco, kiedy zobaczyłam, że to tata. Kiedy on do mnie dzwoni to zazwyczaj nie bez powodu. 
-Hej tatusiu, co jest? - zapytałam zatroskana.
-To ja się pytam co jest?!
-Mógłbyś jaśniej - stwierdziłam skonsternowana.
-Co jest między Tobą a Louisem? - o nie, kolejna osoba, która chce kontynuować ten temat.
-Tato, wiesz dobrze że nic. Lou jest tylko i wyłącznie moim ochroniarzem. Jest też przyjacielem - myślę, że mogę tak powiedzieć, jednak ostatnio jakoś zaczynam w to sama wątpić.
-Steven twierdzi co innego.
-Że co proszę?! - wykrzyknęłam nieźle zszokowana.
-Pracuję z jego ojcem nad nowym filmem. Wpadł odwiedzić go na planie, a kiedy mnie spotkał, od razu opowiedział mi jak to obściskiwaliście się na premierze filmu.
-Tato, wiesz dobrze, że między nami nic nie ma. Steve chce się tylko zemścić na mnie, za to, że z nim zerwałam.
-Swoją drogą nie wiem czemu to zrobiłaś, to przecież dobry chłopak - o kolejny temat, który kocham. Żeby tylko on znał prawdę, byłoby mu łatwiej wytłumaczyć.
-Tato, nic do niego nie czułam, więc nie było sensu. 
-Znam już to tłumaczenie.
-Kiedy to prawda! - uniosłam głos, ponieważ nie mogłam już dalej tego słuchać.
-Słuchaj, jeden ruch, który poświadczy mnie w przekonaniu, że coś Cię łączy z Louisem i zakończymy z nim współpracę. Muszę kończyć, kocham Cię, pa - rozłączył się szybciej niż miałam okazję cokolwiek powiedzieć.
-Cholera! - krzyknęłam głośno rzucając łyżką do zlewu. Nieistotne było nawet to że przypaliłam naleśniki. Czemu wszystko jest przeciwko mnie. Odetchnęłam głośno, starając się uspokoić. Tego dnia zamknęłam się w swoim pokoju i nie chciałam nikogo widzieć. O dziwo Louis zajrzał tylko raz upewnić się, że jestem w domu. Bardzo fajnie. Obejrzałam kilka filmów, jednak ciągle moje myśli zaprzątane były przez głupie pomysły. Musiałam wymyślić przecież, jak przekonać ojca, że nic mnie z Louisem nie łączy. Nie chciałam, żeby tracił pracę przez taką błahostkę, poza tym, naprawdę go lubiłam. 

***

Następnego ranka, kiedy się obudziłam poczułam piękny zapach, jednak nie była to woń jedzenia, która bardzo często mnie rozbudzała. Przy moim łóżku stał ogromny bukiet kwiatów. Doczepiona była do niego karteczka: 
"Doceniaj prawdziwe starania."
Przemyślałam dokładnie każde słowo napisane ma bileciku. To oczywiste, że to Harry. Prosi żebym doceniła to, że stara mi się zaimponować. Te kwiaty to bardzo w jego stylu. Coś czuję, że pogodził się z Louisem. No bo przecież, jak inaczej te kwiaty mogłyby znaleźć się w moim pokoju? Cieszę się, że nie kłócą się, przecież są przyjaciółmi, a ja jestem ostatnią osobą, która chciałaby ich nienawiści wobec siebie. Zbiegłam na dół i spotkałam Louisa, który siedział w kuchni i jak zazwyczaj czytał poranną gazetę, popijając ją kawą.
-Dzień dobry Louis - powiedziałam śpiewająco, wyciągając miskę do płatków z szafki. 
-Hej, widzę, że jesteś w dobrym humorze - odparł na moje przywitanie.
-Owszem, cieszę się bardzo, że nie kłócicie się z Harrym - na jego twarzy zauważyłam niemałe zdziwienie.
-Jesteśmy przecież przyjaciółmi, ale czemu to jest powodem twojego szczęścia?
-No to, że w końcu się dogadaliście. Wiem, że to ty pomogłeś mu przynieść do mojego pokoju ten bukiet kwiatów - z jego miny ciężko mi było wyczytać jakąkolwiek emocję. Był tak strasznie zmieszany. 
-Nie musisz udawać, domyśliłam się, że to wasza sprawka - powiedziałam wesoło, siadając naprzeciwko niego i zajadając się płatkami. 
-T..tak, to dobrze, że się domyśliłaś, że to on. Harry miał taką nadzieję. 
-Dokładnie, to było takie - przerwałam na chwilę przełykając kolejną łyżkę - no wiesz, w jego stylu.
-Tak, w jego stylu - powtórzył po mnie Louis wpatrując się w punkt przed sobą. - Muszę iść do góry zadzwonić do Lottie, wybacz na chwilę.
-Nie ma problemu, pozdrów ją ode mnie! - wykrzyknęłam jeszcze za Louisem wbiegającym po schodach. Dziwnie się zachowywał, jakby to nie był on. Od kilku dni go nie poznawałam.

*Louis POV*
Kiedy tylko wbiegłem do pokoju cisnąłem krzesłem o podłogę. Cholera jasna. Dlaczego ona to źle zrozumiała, teraz myśli, że to Harry jest tym romantycznym chłopakiem. Czy tak ciężko było zrozumieć to co chciałem jej przekazać?! Wybrałem numer mojego przyjaciela i czekałem aż się odezwie.
-Witam ranny ptaszku, czy ty kiedyś nauczysz się, że inni nie wstają tak szybko jak ty? - powiedział zaspanym głosem.
-Harry do cholery, jest prawie 11. Myślę, że to nie jest rano - rzekłem lekko zdenerwowany.
-Lou, czy coś się stało, masz taki spięty głos?
-W zasadzie to tak - starałem się trochę opanować emocje.
-Mów szybko co jest, bo zaczynam się martwić.
-W zasadzie nie masz o co. Chciałem cię tylko prosić o przysługę. Rano zostawiłem u Valerie w pokoju bukiet kwiatów, z karteczką, żeby doceniała prawdziwe starania.
-A w czym tkwi problem - odpowiedział neutralnym głosem, jednak wyczułem, że jest trochę sarkastyczny. 
-Ona jest przekonana, że to od Ciebie. Po prostu kiedy będzie ci chciała podziękować nic nie mów, że to ode mnie.
-Czemu? Myślę, że powinna wiedzieć, że ty się tak postarałeś. Czekaj czekaj, ona Ci się podoba! - powiedział jakby byłą to najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nawet jeśli, to już teraz nieistotne. Gdyby czuła coś do mnie, zrozumiałaby, że to ja zostawiłem jej te kwiaty, jednak ty byłeś pierwszą osobą o której ona pomyślała.
-Nie mówię, że mnie to nie cieszy - odpowiedział tonem, który wskazywał, że naprawdę się cieszył. Znałem go w końcu to mój przyjaciel.
-Myślę jednak, że powinna wiedzieć - dodał po chwili.
-Nie Harry, po prostu przytaknij, o tyle chciałbym Cię prosić.
-Jeśli tego naprawdę chcesz, lecz pamiętaj, kiedy zdecydujesz, że chcesz jej powiedzieć, nie będę miał nic przeciwko.
-Rozumiem. Chciałem Cię jeszcze przeprosić za ten niekontrolowany wybuch złości.
-Lou, stary, spokojnie. Rozumiem, też bym tak zareagował, gdyby dziewczyna mi się podobała.
-Ona mi się nie podoba - usłyszałem tylko jego zachrypnięty śmiech.
-Tak Louis, wmawiaj to sobie. Doceniam, że odstępujesz walki o nią. Ale cię nie rozumiem, bo jest o co walczyć.
-Kiedyś zrozumie jakim dupkiem jesteś a wtedy to ja będę się starał - odpowiedziałem tonem, którym zawsze żartuję, mając nadzieję, że to podłapie i nie zrozumie, że ja mówię to wszystko szczerze.
-Oo i wrócił Louis, którego kocham - zaśmiał się ponownie. Nagle do pokoju zapukała i po chwili weszła Valerie.
-Dobrze Lottie, pozdrów mamę, trzymaj się.
-Uwaga, Lerie w pokoju. - mówił wciąż się śmiejąc.- Trzymaj się stary. - rozłączyłem się i odwróciłem twarzą do niej. 
-Coś się stało?
-Chciałam tylko Ci powiedzieć, że umówiłam się z Caroline na kawę i zakupy, bo dawno jej nie widziałam. Nie będzie mnie przez kilka godzin. Jeśli chcesz, możesz jechać odwiedzić siostry - uśmiechnęła się tylko uroczo i czekała na moją odpowiedź.
-Zobaczę jeszcze co będę robił, a ty jedź i baw się dobrze - oddałem uśmiech i obserwowałem jak wychodzi. Rzuciłem się na łóżko i zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem nie mówiąc jej, kto dał jej te kwiaty. Nagle zawibrował mój telefon, kiedy spojrzałem od kogo jest ta wiadomość, byłem pewien jej treści. 
"Czas leci, a pieniążki same się nie zapłacą. Pozdrawiam gorąco, Dan."
Cóż, cholera. 

8 komentarzy:

  1. Wow!
    Lou przystopuj..co za zazdrośnik.Do tego romantyk z tymi kwiatami,trochę głupio że Val pomyślała,że to od Harrego.Co do niego..te lampiony,widok z London Eye to było już przereklamowane?Z innymi dziewczynami też tak robił?Wszystko takie same?wooo!też by mnie to zabolało!Val chce sprawdzić Louisa zazdorość,a on dał jej kwiaty i jeszcze chce to ukryć,przykre.Oby z tą kasą do zapłacenia do ma Lou było okej,i niech się nie wpieprza koleś!Życzę weny!:* /Maja Stachowiak

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział; mam nadzieję że Loui się odważy na krok ... względem Valerii i ona to poprawnie odczyta, a ten koleś się od niego odczepi; życzę dalszej weny; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak więc ..
    Więc tak...
    Kurwa!

    Nie mogę uwierzyć, że Louis tak po prostu się 'podłożył'! Przecież to od razu było wiadome, że Lou martwił się oVal i to o te starania chodziło!
    Cholera.
    Styles - gdybyś był taki w prawdziwym życiu... I tak bym cie kochała, ale to chyba jednak by bolało. Poza tym Louis według mnie nie powinien tego mówić... Chyba istnieje coś takiego, jak kodeks przyjaciela, co nie?
    Ale gdy chodzi o uczucia...
    Szkoda też, że Louis tak chciał się bronić, że powiedział ten tekst o pracy, że jest najważniejsza.
    Rozumiem, że to taka reakcja, bo wiem, że on na siłę nie chce nic czuć. Coś o tym wiem.
    Jednak jest w tym coś ... pociągającego. Nie wiem czemu, ale jest! :D Jestem trochę dziwna, musisz mi to wybaczyć...

    No i ten telefon od ojczulka.... Czemu on nie chce,żeby Lou był w jego rodzinie?! Przecież każdy by to chciał! No bo serio, kto nie?

    No cóż. Niemiło. Same kłopoty. I jeszcze te pieniądze.

    Jak to powiedział Dante Alighieri:
    ,,Ci, którzy sądzą, że pieniądz wszystko może, są zdolni wszystko zrobić, by go mieć.
    Dante Alighieri'' ( poudaję mądrą xd )
    Jednak zgadzam się z tym wszystkim, Dan zniszczy wszystko, zniszczy nawet samego Louis'a, byleby je zdobyć.
    Ale to dodaje dramaturgii, prawda?

    Weny kochana, weny!
    Jest coraz ciekawiej :)
    NatalieHS

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój B. !
    Czy ja tylko uważam, że Louis musi się zmienić? Skoro się o nią stara, to niech się stara dalej, a nie się wycofuje! Jestem za Halerie, ale chyba zmieniam strony!
    W sumie już nic nie wiem!
    Harry jest tutaj taki wdajhuehfaweuihaeiqu, ale wtopa z tą randką : /
    A Louis jest taki opiekuńczy no i tak też jdewhqaiehiauhweqrfrewkuiedhawkl !
    I weź człowieku nie dostań rozdwojenia jaźni! - znowu cytuję panią z góry xD )

    Kocham, wielbię, czekam!
    Niedługo 2 tysiące wyświetleń! :OOOO
    Kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tez nie wierze ze to juz prawie 2000! :o
      ciesze sie jak sie podoba :)
      nastepny napisze dzis w nocy potem szybka korekta, wiec mysle ze jutro jakos pod wieczor mozna sie go spodziewac :))

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
      Gratuluję!
      Więcej u mnie na blogu ---> uncanny-fanfiction.blogspot.com

      Usuń