poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5 - The Greatest Plan Ever

Witam wszystkich! Udało mi się wrócić w jednym kawałku i przed wami jest kolejny rozdział. Jest to jak do tej pory mój ulubiony, ponieważ najlepiej mi się go pisało i śmiem nawet stwierdzić, że fajnie mi wyszedł. Motyw, którego użyłam jest dla mnie dość ciekawy, więc nie chcę przeciągać i jak najszybciej pozwolić wam zapoznać się z nim, życzę miłego czytania! ;)

Rozdział 5 - The Greatest Plan Ever


-Louis, jesteś gotowy? - krzyknęłam ze swojego pokoju. Poprawiłam się w lustrze i zebrałam rzeczy do spakowania w torbę, bo bez kosmetyków nigdzie się nie ruszam. Pastelowa sukienka w kwiaty idealnie zgrywała się z granatowym odcieniem szpilek i marynarki. 
-Tak tak, już jestem - powiedział Lou wchodząc do mojego pokoju. Miał na sobie czarne rurki i biały T-shirt z nadrukiem. Jego włosy jak zwykle w perfekcyjnym nieładzie. Jak to jest w ogóle możliwe? Ma jakąś obsesję włosów, czy jak? Kiedy zaparkował koło pubu poczułam ściskanie w żołądku. Nie tylko miałam spotkać Paula, ale doprowadzić do spotkania z kolegami. Czemu ciągle przez moje myśli przewijał się Paul - nie wiem? Jestem tylko pewna tego, że od przeszłości tak po prostu nie można uciec. Dawno nie robiłam dla nikogo nic dobrego, a to był ten dzień. To dziś. Louis otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z auta. 
-To o której mam po Ciebie podjechać? - wyrwał mnie z zamyślenia. Potrzebowałam chwili, żeby przetworzyć to, co do mnie powiedział. Zaraz zaraz. 
-Nie wchodzisz ze mną? - zapytałam mechanicznie. Pokręcił tylko głową. - Dlaczego? 
-Obiecałem Lottie, że się z nią spotkam, jeśli nie masz nic przeciwko. Poza tym nie chcę przeszkadzać Ci z Paulem. 
-Ale chciałabym, żebyś go poznał - powiedziałam z nadzieją, że jednak się zgodzi. 
-Znam go przecież głuptasie, powiedz mi jeszcze raz o której mogę przyjechać. 
-21 będzie okej - dodałam i wymusiłam uśmiech, pomachałam mu na pożegnanie i zrezygnowana poszłam w stronę wejścia. Zanim wsiadł do samochodu zdążyłam jeszcze poprosić, żeby pozdrowił ode mnie Lottie, mimo, że jej nie znam to z jego opowiadań wydaje się naprawdę fajną dziewczyną. Głęboko odetchnęłam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę pubu. Do dzieła! - powiedziałam sobie pokrzepiająco w głowie. Kiedy tylko weszłam do środka udzielił mi się klimat tego miejsca. Ciemne drewno i oliwkowe ściany dodawały mu uroku. Jeśli urokliwym można nazwać jakikolwiek pub, czyli miejsce, gdzie ludzie przychodzą, żeby się upić. Rzeczywiście, bardzo urokliwe. Światło padało na pomieszczenie w sposób oświetlający tyko stoliki. Na ścianach wisiało pełno przeróżnych plakatów kapel rockowych. W powietrzu unosił się zapach świeżych cytrusów i piwa. Pomieszczenie wypełniały dźwięki, tematycznie nawiązujące do obrazków na ścianach, oraz przygaszone rozmowy ludzi. Lokal był przepełniony ludźmi i ciężko było znaleźć wolne miejsce. Byłam już tu kiedyś i jak przez mgłę pamiętam zarys tego miejsca. Na przeciw wejścia znajdował się bar, za którym całą ścianę zajmowała półka z najróżniejszymi alkoholami. Podeszłam bliżej by lepiej widzieć Paula, który stał z boku wpatrzony w punkt w oddali i czyszczący szklanki. Usadowiłam się na wysokim barowym stołku, który przed chwilą zwolnił jakiś facet. 
-Kelner, jedno piwo proszę! - powiedziałam na tyle głośno, by mógł mnie usłyszeć. Oderwał się od swojego zajęcia i patrzył na mnie z niedowierzaniem. 
-Valerie! Dla panienki to jedynie soczek, na koszt firmy oczywiście. 
-Wiedziałam, że się nie zgodzisz - zrobiłam urażoną minę, jednak odpuściłam, bo wiem, że z nim nie wygram. Nalał mi soku i postawił szklankę przede mną. 
-Co ty tutaj robisz? I ważniejsze pytanie, czemu jesteś sama?- Paul zaczął rozglądać się w poszukiwaniu Louisa.
-Paul, uspokój się, sama poprosiłam go, żeby mnie zostawił. Mam tu pewną sprawę do załatwienia, a przy okazji pomyślałam, że Cię odwiedzę. 
-Czyli Paul przy okazji ? - tym razem to on pokazał mi swoją minę szczeniaczka, którą zawsze mnie rozśmieszał. Swoją drogą musiało to wyglądać przekomicznie.
-Nawet tak nie mów, to dla Ciebie tu jestem, tamto załatwię przy okazji. 
-To mów o co chodzi - oparł się łokciami o bar i zrobił zaciekawioną minę. 
-Jestem duża poradzę sobie. W sumie to zobaczysz niedługo. Bardziej mnie interesuje jak Lucy i dzieciątko? - powiedziałam z bardzo szerokim uśmiechem pociągając słomką kolejny łyk soku pomarańczowego. Ukradkiem spojrzałam na godzinę. 18.45 - świetnie. Teraz tylko czekać aż przyjdą koledzy. 
-Ciągle ma dziwne zachcianki, przed snem zawsze zjada miskę truskawek ze śmietaną, a ja zakochany jej usługuję. 
-Taki facet to skarb - zaśmiałam się. Gadaliśmy jeszcze chwilę kiedy równo z wybiciem 19 do pubu weszło czterech chłopaków. Nie różnili się chyba bardzo od zdjęcia, co oznacza, że musieli sobie je zrobić niedawno. Paul kiedy tylko ich zobaczył wskazał ręką na przejście w ścianie po prawej stronie baru, którego do tej pory nie zauważyłam. Podejrzewam, że to tam znajduje się ta część ze stołem bilardowym i rzutkami. 
-Rozumiem, że wolne? - zapytał chłopak o śniadej cerze, który wyglądał niezwykle olśniewająco. Podszedł bliżej, co pozwoliło mi ocenić jego wygląd. 
-Jak zawsze Panowie, miłej gry życzę! - powiedział, zanim chłopacy zniknęli w przejściu. 
-To o czym to ja mówiłem? - zapytał, jakby przypominając sobie, że zanim oni weszli rozmawiał ze mną. 
-Że termin porodu niedługo - puściłam mu oczko, upijając kolejny łyk. 
-Właśnie! Nie możemy się już doczekać aż urodzi się mała Jess - podzieliłam jego radość, bo tak naprawdę to cieszyłam się, że Paul zostanie tatusiem. Nagle obok mnie pojawił się wysoki chłopak z burzą loków i bandaną na głowie. Wyglądał równie dobrze co reszta chłopaków. Miał na sobie czarne rurki i koszulę w kratę. 
-Cztery piwa proszę - powiedział przerywając naszą rozmowę. Kiedy tylko Paul poszedł nalać piwa do kufli, od razu zaczął rozmowę. 
-Ślicznotko, nie zgubiłaś się? To nie jest miejsce dla takiej Panienki jak ty - zapytał, na co prychnęłam, prawie wypluwając sok. Typowy podrywacz, a ja myślałam, że jego koledzy są fajni. Proszę, żeby reszta taka nie była. 
-Przyszłam tu załatwić pewną sprawę - odparłam ciągle utrzymując z nim kontakt wzrokowy. 
-Może mogę jakoś pomóc? 
-Oto wasze piwa. Hej Harry, zostaw Valerie w spokoju - powiedział Paul ostrzegającym tonem. Nigdy nie wyszedł z wprawy ze spławianiem chłopaków, którzy się do mnie przystawiali. Jednak wyczuwałam w jego tonie rozbawienie, na co chłopak odpowiedział uroczym, zachrypniętym śmiechem. 
-Valerie, piękne imię, mam nadzieję, że je jeszcze usłyszę - zabrał tacę i mrugnął do mnie, na co tylko przewróciłam wzrokiem zrezygnowana. 
-Tak naprawdę to jest miły chłopak, choć wydaje się, że podrywacz. 
-Paul przestań! - Zganiłam go. 
-Jak dogadujesz się z Louisem? 
-Widzisz, po to tu właśnie jestem. Na początku bywało ciężko, ale teraz może nawet się w końcu zaprzyjaźnimy. Wszystko na dobrej drodze, ale przez to, że dla nas pracuje nie ma czasu dla kolegów, a ja chciałabym, żeby czasem z nimi wyszedł, no chyba rozumiesz. Facet potrzebuje wyjść z kumplami na piwo. 
-Jeśli myślisz, że się go tak pozbędziesz i będziesz mogła iść na imprezę bez nadzoru, to się mylisz moja droga. Poświęcenia to jest część jego pracy.
-Proszę Cię! Lubię Louisa i chcę tylko jego dobra. Co może robić chłopak w jego wieku przez całe dni ze mną. Nie mam zamiaru męczyć go kolejny raz "Pamiętnikiem". 
-Ja bardzo lubiłem oglądać ten film Tobą - odparł sarkastycznie. 
-Właśnie! Więc chyba rozumiesz, że chcę mu zapewnić trochę rozrywki. 
-Dobra, niech Ci będzie, już lepsza taka rozrywka, niż ty osobiście miałabyś mu ją zapewniać - powiedział zrezygnowany. Na co odpowiedziałam triumfalnym wzrokiem, bijąc sobie brawo w geście zwycięstwa. Podpytywałam go o inne sprawy związane z jego żoną i dzieckiem. Widziałam radość w jego oczach, co sprawiło, że sama się uśmiechałam. Będzie takim dobrym ojcem, jak był dla mnie ochroniarzem i przyjacielem. Odczekałam około godziny zanim odważyłam się tam pójść.
-No dobra Valerie, powodzenia - powiedział Paul, kiedy odchodziłam w stronę pokoju gier od baru. 
-Dziękuję! Przyda się - zdążyłam powiedzieć i od razu weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowali się chłopacy. Poczułam na sobie ich spojrzenia, szczególnie Harry'ego. Pokój był jaśniejszy niż tamten i wyraźne mogłam dojrzeć ich sylwetki, w szczególności zawadiacki uśmiech zielonookiego. 
-Co jest ślicznotko, wydaje mi się, że to mnie szukasz - powiedział pewny siebie, na co chłopak o brązowych oczach szturchnął go kijem do gry. 
-W zasadzie to szukam waszej czwórki - zaciekawieni spojrzeli na mnie kompletnie zapominając o grze. Wygodnie usiadłam na rogu stołu i założyłam nogę na nogę. -To jaka sprawa Cię do nas sprowadza - powiedział blondyn, przenikliwie patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Sądząc po akcencie, był chyba z Irlandii. 
-Mogłabym prosić, żebyście mi nie przerywali zanim skończę? Nie wszystko może być dla was jasne - pokiwali twierdząco głowami, tylko Harry oparty o stół wciąż się we mnie wpatrywał, co było wkurzające. Chociaż muszę przyznać, że oczy ma nieziemskie. 
-Wy mnie nie znacie, ale ja znam was. Nazywam się Valerie Crossley, Louis jest moim ochroniarzem. Przez pracę ma dla was mniej czasu, a dużo mi o was opowiadał. W zasadzie to myślałam, że on tu przyjdzie ze mną i sam to załatwi, jednak potrzebował go siostra, więc jestem sama i tak jakby improwizuję, bo nie przemyślałam, co mam wam powiedzieć - starałam się opanować mój potok słów, który zazwyczaj ze mnie wypływa kiedy znajduję się w stresującej sytuacji, takiej jak ta. 
-Co to za ochroniarz, którego nie ma przy Tobie? A gdyby coś ci się teraz stało? 
-Zamknij się, Harry - odpowiedziałam szybko i pewna siebie. Na co chłopak z aprobatą pokręcił głową. 
-Ostra, lubię takie - cmoknął ustami, co skomentowałam westchnięciem i wywróceniem oczu. Zauważyłam, że chłopacy byli równie zirytowani.
-Kontynuuj. 
-Dziękuję za pozwolenie. Więc skoro już mogę mówić - powiedziałam sarkastycznie, robiąc krótką przerwę na oddech. Spojrzałam na chłopaka, który powstrzymywał śmiech. Wtórowali mu blondyn i mulat. Tylko Ciemnooki był poważny. 
-Chciałabym, żebyście przyszli do mnie do domu i zrobili mu hmm nazwijmy to niespodzianką. Planowałam, że przyprowadzę go tu i znowu zacznie przychodzić na wasze spotkania, ale sytuacja się zmieniła. Będzie fajnie, obiecuję - uśmiechnęłam się szeroko. Długo nie musiałam czekać na komentarz Hazzy. 
-Jeszcze się nie znamy, a ty już zapraszasz mnie do domu, no no. Jestem pełen podziwu, szczególnie, że nie ma tu Twojego ochroniarza - ostatnie słowo bardziej zaakcentował i posłał mi łobuzerski uśmieszek. Wyglądał jak mały uroczy dzieciak.
-Paul kiedyś nim był, więc nie zadzieraj ze mną w jego pubie - puściłam mu oczko i czekałam aż chłopacy dadzą mi znać o swojej decyzji. 
-Jasne wpadniemy, powiedz tylko kiedy i gdzie - odezwał się mulat. Krótko, zwięźle i na temat, czemu Harry taki nie jest? 
-Zayn czekaj, gdzie nasza uprzejmość? - Przerwał mu ten sam chłopak, który szturchnął Harry'ego kijem po jego niestosownej uwadze. 
-Nazywam się Liam - podał mi rękę.- To są Zayn i Niall - przedstawił ich, na co zawtórowali mu ściskając moją dłoń.
-Harry'ego już chyba znasz? - podszedł do mnie i ukłonił się, na co odpowiedziałam mimowolnie uśmiechem. 
-Miło was poznać i naprawdę cieszę się, że .. 
-Mnie też miło poznać? - Wypalił Styles. 
-Zamknij się i daj mi dokończyć. Wracając, cieszę się, że się zgadzacie. Zostawię wam dane kontaktowe. Może któryś z was mógłby do mnie jutro zadzwonić to ustalimy konkretny termin? 
-Ja to zrobię - wyrwał się Harry, wyciągając z mojej dłoni karteczkę z numerem telefonu. 
-Niech Ci już będzie - powiedziałam sarkastycznie i ponownie wywróciłam wzrokiem, starając się patrzeć wszędzie tylko nie na niego, bo jestem pewna, że zaczęłabym się uśmiechać. Paul ma rację, to serio fajny chłopak, sprawia tylko wrażenie kobieciarza.  
-W takim razie jeszcze raz dziękuję - zeskoczyłam ze stołu i poprawiłam sukienkę. - Do zobaczenia! Chłopacy odpowiedzieli mi ciepłymi uśmiechami i serdecznym "pa". Udałam się w stronę wyjścia i nagle poczułam dłoń na talii, a kiedy się odwróciłam, o dziwo zobaczyłam Harry'ego. Przecież się go tu nie spodziewałam. 
-Do usłyszenia jutro - powiedział wprost do mojego ucha, a ja przysięgam, że poczułam przyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało. 
-Tak, do jutra - wybąkałam i udałam się do Paula. Ucięłam sobie jeszcze krótką pogawędkę z moim byłym ochroniarzem i po jakimś czasie dostałam wiadomość, że Louis czeka pod barem. Pożegnałam się i wyszłam z pubu do samochodu. 
-I jak? - było pierwszą rzeczą jaką usłyszałam od chłopaka. 
-Świetnie, czuję się tylko trochę zmęczona. Poza tym odpadają mi nogi - powiedziałam zdejmując szpilki. - A jak u Lottie? 
-Bardzo dobrze, trochę się za nią stęskniłem. 
-Tylko za nią? - zapytałam, chcąc sprawdzić, czy zrozumie o co mi chodzi. Przecież za przyjaciółmi też powinien tęsknić, prawda? 
-Za Tobą też, jeśli o to chodziło - odpowiedział nie odrywając wzroku od jezdni. Mogłam jednak wyraźnie zauważyć rozbawienie na jego twarzy. 
-To dobrze - oparłam głowę i miałam nadzieję na szybki powrót do domu, ponieważ nie chciałam już zaczynać tematu jego kumpli i byłam bardzo zmęczona. 

***
-Wstawaj Val! - to Caroline. Dlaczego ona mnie budzi do jasnej cholery? 
-Car, co ty tutaj robisz ? - spytałam zaspana unosząc głowę nad poduszkę. 
-Twój ochroniarz mnie wpuścił. Pomyślałam, że pójdziemy sobie na zakupy i przy okazji pogadamy, ostatnio widziałam Cię jak wychodziłaś z Louisem z Twojej imprezy urodzinowej - powiedziała podniecona i mrugnęła do mnie. 
-Sugerujesz mi coś? 
-To ty mi odpowiedz, czy moje myślenie jest dobre. 
-Dobra niech Ci będzie daj mi chwilę - zrezygnowana zwlekłam się z łózka i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Kiedy byłam już gotowa Caroline nie było w pokoju. Zeszłam do kuchni gdzie zastałam ją z Louisem, bardzo dobrze się bawili. Moja przyjaciółka próbowała opowiadać żarty, które nie były śmieszne, jednak chłopak, chyba z grzeczności, śmiał się z tego. Odchrząknęłam głośno i stanęłam w wejściu, a oni jak na zawołanie spojrzeli na mnie. 
-No to tak jakby jestem gotowa. 
-Nic nie zjesz? Pomyślałem, że zrobię naleśniki. 
-Nie fatyguj się, zjemy coś na mieście. Wrócę niedługo! Zajmij się czymś fajnym w czasie jak mnie nie będzie.
-No dobra, to miłej zabawy. 
-Dziękujemy! - wykrzyknęła Caroline i pociągnęła mnie za rękę. Po prawie dwugodzinnych zakupach udałyśmy się do Starbucksa na kawę. 
-Więc opowiadaj, jaki jest w łóżku? - Nachyliła się nad stolikiem i zrobiła swoją zaciekawioną minę, na co zakrztusiłam się kawą. 
-O czym ty mówisz? 
-No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jeszcze się z nim nie przespałaś. Mieszkacie razem prawie dwa tygodnie, widzę przecież jak on na ciebie patrzy głuptasie. Jest taki opiekuńczy i kochany.
-Słuchaj on na mnie nie patrzy w "ten sposób", a opiekuńczy jest bo na tym polega jego praca - przypomniała mi się sytuacja, która wydarzyła się w dniu moich urodzin, kiedy Louis powiedział, że podobam mu się "jak cholera". Może Caroline ma rację? Ale to jest przecież niemożliwe. Nie nie nie, przecież my się przyjaźnimy. Nie mówię, że chłopak nie pociąga mnie w żaden sposób, ale po tym wszystkim co przeszliśmy lepiej na nowo nie zaczynać komplikacji.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi, w końcu musimy utrzymywać dobre kontakty skoro spędzamy ze sobą całe dnie. 
-Val, kogo ty chcesz oszukać? Widziałam przecież jak na Twojej imprezie praktycznie go stamtąd wyciągnęłaś od tej blondyny i nie wmówisz mi, że do niczego nie doszło. 
-Byłam pijana! Nie wiedziałam co robię, ale jako, że jesteś moją przyjaciółką to mogę ci powiedzieć, że tylko całowaliśmy się zaraz po wejściu do domu. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? 
-Całuje lepiej niż Steve? - Och tak, Caroline nie byłaby sobą gdyby nie wspomniała o moim byłym. 
-Jest o niebo lepszy niż tamten dupek - westchnęłam. 
-Więc wyobraź sobie jaki jest w łóżku - oparła się wygodnie w fotelu i przymknęła oczy. Po chwili jednak przeniosła wzrok na mnie i usiadła gwałtownie. 
-No chyba, że już wiesz jaki jest. 
-Do jasnej cholery, Caroline! Mówiłam Ci już, nie wiem i pewnie się nie dowiem. Nie spieprzę naszych relacji dla twoich głupich domysłów. Wiesz, gdyby nie był moim ochroniarzem pewnie już dawno byłoby coś między nami. Ale na razie wolę o tym nie myśleć. 
-Na razie - powiedziała Car jakby zastanawiając się nad czymś. - Podoba ci się, prawda? 
-Nawet jeśli, to co? - Dlaczego ona zna mnie lepiej niż ja sama? Uśmiechnęła się tylko znacząco, ale nic nie odpowiedziała 
-Dobra, nieważne, mówiłam Ci już, że załatwiłam mu spotkanie z jego kolegami ? 
-Czekaj, przetwarzam informacje. 
-No bo wiesz, przez to, że pracuje dla mojego taty prawie nie ma czasu dla kumpli, więc zaprosiłam ich do nas! - powiedziałam podekscytowana, znając właściwie odpowiedź Caroline. 
-Przystojni są? To może ja też wpadnę? - Och tak, jak ja ją dobrze znam! 
-Nie nie, to jest tylko wieczór Louisa i tych jego przyjaciół - zrobiła urażoną minę, ale wiem dobrze, że rozumie o co mi chodzi. Kiedy siedziałyśmy już w aucie i śpiewałyśmy piosenkę, która leciała w radiu nagle zadzwonił mój telefon. 
-Witam piękną panią, Harry Styles się kłania. Ja w sprawie randki. 
-Harry, wiesz co ci odpowiem, prawda? Wracając, możecie przyjść dziś? Bo wiesz, nie mamy z Louisem żadnych planów. 
-Widzisz tak się składa, że dziś mamy czas, więc o której i gdzie? 
-To może o 17 u mnie w domu? Adres podeślę Ci za chwilę. 
-Świetnie, to do zobaczenia Śliczna. 
-Tak, do zobaczenia Harry - odparłam zrezygnowana, bo serio miałam już dość tej rozmowy. 
-Kim jest Harry? - zapytała zaciekawiona Car. 
-Przyjaciel Louisa, bardzo przystojny i kochany ale uciążliwy i za wszelką cenę próbujący mnie poderwać. 
-To może daj się mu poderwać? No chyba, że Lou jest przeszkodą. 
-Proszę Cię, przestań, nie chcę znowu zaczynać tej bezsensownej konwersacji. Patrz na drogę - westchnęła i spojrzała na mnie kręcąc głową. Podwiozła mnie pod dom i pożegnałyśmy się. Kiedy tylko weszłam zawołałam Louisa lecz mi nie odpowiedział. Zostawiłam torby u siebie i udałam się do jego pokoju. Stojąc pod drzwiami dochodziły mnie dźwięki gitary. Po chwili zaczął śpiewać. 

If I don't say this now I will surely break 
As I'm leaving the one I want to take 
Forgive the urgency but hurry up and wait
My heart has started to separate 
Oh, oh Be my baby Oh, Oh, oh Be my baby I'll look after you 
There now, steady love, so few come and don't go 
Will you won't you, be the one I always know 
When I'm losing my control, the city spins around 
You're the only one who knows, you slow it down 
Oh, oh Be my baby Oh, Oh, oh Be my baby I'll look after you 
And I'll look after you If ever there was a doubt 
My love she leans into me 
This most assuredly counts 
She says most assuredly 
Oh, oh Be my baby I'll look after you after you Oh, oh Be my baby
Oh It's always have and never hold 
You've begun to feel like home 
What's mine is yours to leave or take 
What's mine is yours to make your own "

Wysłuchałam piosenki do końca i byłam naprawdę zachwycona. Pierwszy raz słyszałam jak Louis śpiewa i było to naprawdę dobre. Kiedy z jego ust wychodziły słowa "Oh, oh Be my baby I'll look after you" czułam dziwne ściskanie w żołądku. Nagle odwrócił się i patrzył na mnie a zmieszanie wypisane było na jego twarzy wielkimi literami. 
-J... jak długo tu jesteś? 
-Jakoś tak od początku piosenki - schował twarz w dłoniach i zaczął się śmiać. Usiadłam koło niego i obserwowałam jego zachowanie. 
-Czemu nie dałaś mi znać szybciej, że tu jesteś? 
-Bo chciałam usłyszeć jak śpiewasz - spojrzałam mu głęboko w oczy i niepostrzeżenie oparłam ręką o jego. Po chwili bez żadnej reakcji z jego strony i zmieszaniu z mojej zabrałam dłoń i już chciałam przepraszać kiedy nagle chwycił mnie i splótł nasze palce. 
-Zaśpiewasz mi jeszcze kiedyś ? - zapytałam prawie szeptem. Czułam jak mocno biło moje serce i jestem pewna, że Louis też to odczuwał. 
-Kiedy tylko będziesz chciała - wciąż patrzył mi w oczy co wcale nie było przytłaczające. Dobrze się z nim czułam i może Caroline miała racje, że coś między nami może być? Był bardzo blisko mnie a momentalnie mój brzuch skręcił się tak, że poczułam w nim motyle. Z każdą chwilą byliśmy bliżej siebie, jednak nagle odskoczył ode mnie jak oparzony. Odłożył gitarę i spojrzał na mnie ze skonsternowaniem. 
-Przepraszam, ja .. ja tylko.. ja nie powinienem -  pokręcił głową, jakby chciał wyrzucić z niej jakieś myśli. 
-Nawet nie wiesz jak bardzo miałem ochotę to zrobić od tamtego pocałunku - przebiegł ręką po swoich włosach. - Ale wiem, że nie mogę, przepraszam.
Uśmiechnęłam się tylko ponieważ moja głowa pełna była różnych myśli. 
-Nic się nie stało, wszystko między nami okej? - pokiwał głową energicznie, jakby bez zastanowienia. 
-Będziemy mieli dziś gości - wypaliłam nagle chcąc zmienić temat. Starałam się uspokoić emocje. 
-Mam się stąd zmyć? - zapytał, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku. 
-Nie, wręcz przeciwnie. Chciałabym żebyś został. 
-Dobrze jeśli tego chcesz - posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. 
-To ja może pójdę przygotować coś do jedzenia. Pojechałbyś do sklepu i kupił jakieś przekąski, soki i trochę piwa? 
-Piwa? Męskie towarzystwo?
-Powiedzmy - uśmiechnęłam się do niego, bo wiedziałam, że jeszcze nie wie co zaplanowałam. 
-Jasne, co tylko chcesz - wstał i chwycił kurtkę. Od razu ruszyłam do kuchni przygotować kurczaka, zapiekankę i sałatki. Myślę, że to wystarczy. Louis przyjechał po jakichś 20 minutach i rozpakowywał zakupy a ja poszłam do góry się przebrać. Postawiłam na miętową koronkową sukienkę. Włosy rozpuściłam i poprawiłam makijaż. Kiedy zeszłam na dół Louis już czekał w salonie i oglądał jakiś program. Spojrzałam na zegarek. 16.50, co oznacza że to już za chwilę. Dosiadłam się do Lou i oglądaliśmy razem w niezręcznej ciszy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i zerwałam się z miejsca. -Siedź tu, ja otworzę - powiedziałam do chłopaka i rzuciłam się do drzwi. Otworzyłam je i ukazał mi się Harry a tuż za nim Liam, Zayn i Niall. 
-Piękne kwiaty dla Pięknej Valerie - Loczek wręczył mi bukiet róż, co było bardzo słodkie z jego strony. Przywitałam się z resztą i pokierowałam ich do salonu. 
-Stary, ale się stęskniłem - Lou patrzył z niedowierzaniem, jakby miał zwidy. 
-Co.. co wy tu robicie ? - powiedział zaskoczony patrząc na mnie pytająco, na co odpowiedziałam szczerym uśmiechem. Witał się z wszystkimi przyjacielskimi uściskami. Zaniosłam kwiaty do kuchni i schyliłam się po wazon, kiedy nagle poczułam dłonie na mojej talii. Byłam pewna, że to Harry przyszedł próbować na mnie swojego taniego podrywu. 
-Dziękuję, Valerie - to był Louis podniosłam się i odwróciłam twarzą do niego. W jego oczach widać było radość. Przytuliłam się do niego i słuchałam bicia jego serca. Było znacznie szybsze niż powinno.
 -Jak mogę Ci się za to odwdzięczyć? 
-Po prostu dobrze się z nimi baw, dziś jest wasz dzień.- Staliśmy tak jeszcze chwilę kiedy nagle przerwało nam znaczące odchrząknięcie. Harry. 
-Przeszkadzam? - zapytał zmieszany. Przebiegł dłonią po włosach a ja zagryzłam lekko wargę. Właśnie przyłapał nas w dziwnej sytuacji. Przecząco pokręciłam głową a Lou zgapił mój gest i zrobił to samo. 
-Chciałem zapytać, gdzie jest łazienka? 
-Chodź zaprowadzę Cię - powiedziałam i wyrwałam się z uścisku Tomlinsona. 
-Zanieś kurczaka i sałatkę na stół - poleciłam chłopakowi i poprosiłam Harry'ego za mną. 
-Więc ty .. ty jesteś jego dziewczyną? 
-Nie! To był wyłącznie przyjacielski uścisk, serio. Dziękował mi za zaproszenie was tu. 
-Więc mam jeszcze szansę ? - zapytał, chwytając mnie za rękę i sprawiając, że obróciłam się i spojrzałam mu prosto w jego szmaragdowo-zielone oczy, co ułatwiły nam schody. Gdyby nie one byłabym dużo niższa od chłopaka. Jego wzrok był przenikliwy i poważny. Nie wydaje mi się, żeby to jeden z tych żarto-podrywów, które stosował do tej pory. Przyciągnął mnie za talię i oczekiwał na odpowiedź. 
-Wydaje mi się, że chciałeś do toalety? - oderwałam się od niego i weszłam na samą górę po schodach. - Tam jest łazienka - wskazałam na drzwi i zeszłam na dół. W salonie chłopacy siedzieli i śmiali się. Wyłapać mogłam, że rozmawiali o jakimś meczu. Typowe. 
-Jest i nasza bohaterka - wykrzyknął Liam, kiedy zobaczył, że weszłam do pomieszczenia. 
-Zaraz bohaterka, po prostu chciałam umilić życie Louisowi - puściłam mu oczko i usadowiłam się obok mojego ochroniarza. 
-Wydaje mi się, że mogłabyś umilać mu życie w inny sposób - powiedział sarkastycznie Harry, wchodząc do pokoju. Wszyscy zwrócili wzrok na niego, na co odpowiedział tylko łobuzerskim uśmiechem. Usiadł naprzeciwko mnie i przyglądał mi się uważnie. 
-Sypiacie ze sobą? - Kiedy usłyszałam to pytanie prawie zakrztusiłam się sokiem, drugi raz dzisiejszego dnia. Louis był równie zszokowany, tak samo reszta towarzystwa. 
-Nie Harry, ja dla niej tylko pracuję. Dodatkowo, dla Twojej informacji, przyjaźnimy się - rzekł zupełnie opanowany Tomlinson, a Loczek stłumiony wzrokiem Liama się przymknął. Obyło się nawet bez niestosownych uwag do końca kolacji. Podczas posiłku każdy starał się coś o sobie opowiedzieć, żebym mogła ich trochę poznać. Dowiedziałam się, że Zayn jest zaręczony z niejaką Perrie, a Liam jest chłopakiem Sophie, reszta jest wolna. Chłopacy zjedli wszystko, Niall bo tak na imię miał Irlandczyk wciągnął w siebie chyba najwięcej jedzenia. Byłam zdziwiona, że można aż tyle zjeść. Przenieśli się na kanapę a ja zaczęłam znosić talerzyki do kuchni. Louis zapytał czy ma mi pomóc, jednak powiedziałam, że sobie poradzę i kazałam mu dołączyć do reszty. Po chwili jednak kiedy wkładałam naczynia do zmywarki pojawił się obok mnie Harry. 
-Co ty tutaj robisz ? - zapytałam zirytowana jego obecnością. 
-Przyszedłem przeprosić. Głupio się zachowałem, a obudziła się we mnie zazdrość. Wiesz, jesteś naprawdę piękna i chciałbym być na miejscu Louisa - przebiegł ręką po włosach. Zauważyłam, że kiedy się denerwuje robi taki gest. 
-Dobra, nie ma sprawy - odparłam, przygryzając lekko wargę. Spowodowane to było komplementem, którym przed chwilą mnie obdarował. Szybko powróciłam do mojego poprzedniego zajęcia, by nie zauważył, że się rumienię. Jednak nie poruszył się i stał ciągle w tym samym miejscu opierając się plecami o blat kuchenny, wciąż mnie obserwując. 
-O co chodzi? 
-Serio, bardzo mi się podobasz - odgarnął moje włosy za ucho i udał się do salonu. To było mega dziwne a zarazem bardzo intymne. Kiedy chłopacy wyszli poszłam się umyć, a po wyjściu z łazienki zastałam Louisa, siedzącego na moim łóżku. 
-Dziękuję - odparł cicho przypatrując mi się uważnie. Byłam ubrana tylko w T-shirt i krótkie spodenki, a chłopak miał na sobie wyłącznie shorty. Idealnie było widać wszystkie jego tatuaże. 
-Nie ma problemu, to było słodkie, jak cieszyłeś się, że w końcu mogłeś ich zobaczyć - uśmiechnęłam się do niego szczerze. 
-Nie, słodkie było to, że aż tak się postarałaś, dla mnie. Nie wiem jak ci się odwdzięczę. 
-Hmm, pomyślę nad tym, może kiedyś coś wymyślisz - zaśmiał się uroczo a ja ziewnęłam. 
-Zmęczona? 
-Jak cholera - położyłam się na łóżku i patrzyłam na niego. 
-W takim razie dobranoc - wstał i skierował się już w stronę wyjścia. 
-Louis? -Tak Valerie? - zapytał, zatrzymując się w pół kroku i patrząc na mnie. Światło lampki nocnej tworzyło jasną poświatę w ciemnym pokoju, co pozwalało mi widzieć dokładnie jego sylwetkę. 
-Zostałbyś ze mną? -powiedziałam z zamkniętymi oczami, bardzo chciałam już zasnąć.
-Jasne - odpowiedział bez zastanowienia. Tym razem nie musiałam wskazywać mu miejsca. Od razu ułożył się za mną. 
-Zaśpiewaj mi to, co dziś słyszałam - gładził moje włosy a po chwili usłyszałam ciche dźwięki piosenki "Look after you", przy których zasnęłam prawie natychmiast. Nie wiem czy spowodowane było to zmęczeniem, czy spokojem dlatego, że Louis był przy mnie. 

6 komentarzy:

  1. O matko świetny rozdział. Dawaj szybko następny błagam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej u mnie na blogu ----------->
      http://uncanny-fanfiction.blogspot.com/2014/08/rozdzia-2-lba.html

      Usuń
  2. 'Bardzo mi się podobasz' ....
    Jakbym ja usłyszała coś takiego od H. to od razu miałabym kisiel w majtach!
    Och... Ale on jest zazdrosny o Louuuu
    I teraz pytanie!
    Valou vs Halerie ( albo Varry :> )
    O JAAA MÓWIĘ VALOU BO HAZZA IS MINE
    lol
    Znowu mam dobry humor!

    Do następnego, suko ;)))))
    NatalieHS aka Jake Malik (TOTGA)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahaha, kocham cie dziewczyno!
      wary obciągary..
      Jake, suko!

      Usuń
  3. Kochana, rozdział genialny!
    Ja jestem chyba za Halerie ( sory Nati, ale on do cb najlepiej pasuje ;* , chociaż w tym opowiadaniu myślę, że bd razem uroczo wyglądać )
    No i widać, że Hazza nie odpuści, więc bedzie ciekawie!
    Czy Louis odpuści szansę na miłość?
    Kogo wybierze Valerie?
    Tego dowiecie się w THAT SHOULD BE ME
    hihi

    OdpowiedzUsuń
  4. jacieeee co za Harry...jaki chętnyy do Valerie,a co z Lou?Niech ona sie nie zastanawia tylko działa..POŁOŻYŁ SIĘ Z NIĄ! awwww <3 /Maja(Stachowiak)

    OdpowiedzUsuń